Autor : Anna Rokicińska
2020-10-09 16:40
Dramatyczna jest świadomość lekarzy i pacjentów Oddziału Klinicznego Onkologii Szpitala Uniwersyteckiego w Krakowie. Szpital ma zostać przekształcony w hybrydowy (po staremu jednoimienny), czyli ma się zajmować wyłącznie pacjentami z COVID-19. Co będzie teraz z chorymi na raka? Czyje życie jest bardziej cenne?
Pierwsze dramatyczne decyzje w związku z pandemią właśnie zapadają. Dotknęły Szpitala Uniwersyteckiego w Krakowie. Decyzją wojewody zostanie on przekształcony w tzw. szpital hybrydowy (dawniej jednoimienny) i nie będzie w nim miejsca dla pacjentów z nowotworami. A miejscowy Oddział
Kliniczny Onkologii leczy bardzo skomplikowane przypadki. Dla ponad 1500 pacjentów leczących się w tym oddziale może to oznaczać odroczony wyrok śmierci.
O przekształceniu decyduje wojewoda ale na podstawie stanowiska MZ. W ocenie prof. Piotra Wysockiego kierownika Oddziału Klinicznego Onkologii Szpitala Uniwersyteckiego w Krakowie, ta decyzja wojewody jest konsekwencją stanowiska ministra zdrowia Adama Niedzielskiego, który zapowiedział przekształcenie części szpitali III poziomu w pełnym zakresie w szpitale zajmujące się tylko pacjentami z COVID-19, czyli po staremu w szpitale jednoimienne, obecnie w hybrydowe. - Do tej pory nasz szpital był tylko częściowo przeznaczony dla pacjentów z COVID-19. W tej chwili będzie to absolutnie niemożliwe. Wszystkie oddziały Szpitala Uniwersyteckiego w Krakowie mają stać się oddziałami dedykowanymi wyłącznie pacjentom z Sars-CoV-2 – mówi Wysocki.
Dlaczego decyzja o przekształceniu w jednoimienny padła akurat na ten szpital?
Przy Szpitalu Uniwersyteckim działa prężnie oddział chorób zakaźnych. - Taka jest struktura tego szpitala – przyznaje prof. Wysocki. - Wiosenne,
częściowe przekształcenie wydawało się być zasadne, Szpital Uniwersytecki nadal mógł częściowo leczyć chirurgicznie najtrudniejsze przypadki chorych, a oddziały onkologii i hematologii działały na pełnych obrotach - tłumaczy. Przewiduje, że pacjentów z COVID-19 będą dziesiątki tysięcy. - Tylko część tych chorych będzie wymagała ścisłej i ciągłej opieki medycznej. Duża część tych pacjentów będzie wymagała takiej opieki, jak w Wielkiej Brytanii czy w Stanach Zjednoczonych, gdzie w halach organizowało się ogromne liczby łóżek tylko po to, żeby chorzy mieli dostęp do tlenu – stwierdza onkolog kliniczny. W jego ocenie, takich chorych wystarczy jedynie doglądać i w przypadku zaostrzenia się choroby przenosić na oddziały szpitalne. - Musimy myśleć o wszystkich chorych, nie tylko tych zakażonych wirusem SARS-CoV-2. Nie można wszystkich chorych umieszczać w wielospecjalistycznych, unikalnych w skali kraju szpitalach, bo to spowoduje totalną dezorganizację opieki medycznej w Polsce – argumentuje profesor. - Hasło, że chorzy na raka umierają po cichu właśnie się zaczyna materializować. Oni będą umierali, bo o nich się zapomina, gdy gasi się pożar pandemii – mówi Wysocki.
Jakich pacjentów najbardziej dotknie przekształcenie w szpital hybrydowy?
Dotyczy to zarówno o Oddziału Onkologii Klinicznej jak i całej onkologii w szpitalu uniwersyteckim – mowa tu o hematologii czy czy licznych oddziałach zabiegowych (chirurgiczne, urologiczne, neurochirurgiczne, ginekologiczne, leczenia raka piersi). Dotknie to olbrzymiej grupy chorych leczonych w Klinice Onkologii. To 1500 pacjentów pozostających pod opieką naszego oddziału. Ci chorzy, są w dużej mierze leczeni przewlekle – mają uogólnioną, nieuleczalną chorobę nowotworową i wymagają ciągłego leczenia onkologicznego. Są leczeni paliatywnie i tylko dzięki temu, że w sposób ciągły otrzymują leczenie onkologicznie - żyją – tłumaczy prof. Piotr Wysocki kierownik Oddziału Klinicznego Onkologii Szpitala Uniwersyteckiego w Krakowie. Co więcej, 10 do 15 proc. chorych leczonych w tym ośrodku stanowią pacjenci, którzy wyczerpali już możliwości leczenia w swoich ośrodkach macierzystych. Stosuje się u nich ponadstandardowe metody leczenia onkologicznego, lub leczenie w ramach badań klinicznych oceniające nowe, unikalne terapie, gdy wszystko już zawiodło. Dzięki temu wielu z tych chorych żyje wielokrotnie dłużej niż można się było spodziewać. Jesteśmy ośrodkiem, który jako jedyny na świecie stosuje unikalne
eksperymentalne metody terapeutyczne – np. tzw. wybiórczej immunoferezy. Dla takich chorych nie ma innej opcji. Albo ich leczymy tutaj, albo nigdzie – żaden inny ośrodek nie będzie w stanie objąć takich chorych opieką. Nie będzie miał przecież dostępu do tych technologii, które my stosujemy a onkolodzy kliniczni w innych szpitalach, nie mając doświadczenia, nie będą wiedzieli, jak tych chorych prowadzić – mówi onkolog. Dla tych chorych zaprzestanie funkcjonowania naszego oddziału to wyrok śmierci odłożony w czasie.
Zagrożeni są także pacjenci onkologiczni leczeni przedoperacyjnie. - To są chorzy, którzy zostali wstępnie zakwalifikowani do leczenia operacyjnego ale pod warunkiem, że ich choroba nowotworowa ulegnie zmniejszeniu pod wpływem chemioterapii. I tacy chorzy, od kilku miesięcy przygotowywani do zabiegu, zostaną nagle pozbawieni możliwości wykonania operacji – stwierdza prof. Wysocki. Czyli chorzy z ogromną szansą na całkowite wyleczenie zostaną tej szansy pozbawieni. Decyzja Ministerstwa Zdrowia nie jest też dobra z punktu widzenia pacjentów onkologicznych kwalifikowanych do leczenia w oddziałach
chirurgicznych Szpitala Uniwersyteckiego. - To są oddziały o najwyższym stopniu referencyjności, z ogromnym doświadczeniem chirurgów, z dostępem do unikalnych technologii takich jak roboty chirurgiczne. Duża część tych chorych, to skomplikowane przypadki, których gdzie indziej nigdy nie zakwalifikowano by do leczenia chirurgicznego – wyjaśnia profesor. Trudno, żeby tych chorych kierować do leczenia w mniej wyspecjalizowanych ośrodkach – dodaje. W jego opinii, przerzucenie chorych onkologicznych ze Szpitala Uniwersyteckiego do innych ośrodków onkologicznych, spowoduje dramatyczne pogorszenie i tak już trudnej sytuacji w tych szpitalach.
Czy jest szansa na zmianę decyzji o przekształceniu w szpital hybrydowy?
Szef Oddziału Klinicznego Onkologii Szpitala Uniwersyteckiego ma nadzieję, że tak. - Dlatego zaczynamy o tym głośno mówić, a nawet głośno krzyczeć. My mamy świadomość, ze jeżeli nam – onkologom, każą się zajmować pacjentami covidowymi, to my sobie z tymi pacjentami poradzimy. Ale naszymi pacjentami z rakiem, nikt się wtedy nie zajmie. Z każdym kolejnym tygodniem, miesiącem będziemy tracili tych chorych, będą po prostu po cichu umierać – kwituje ze smutkiem.
Polecamy także:
Lista 446 mobilnych punktów pobrań (w tym drive thru)
Dyrektor ICZMP sekretarzem generalnym EAS
Dawcy osocza potrzebni teraz bardziej niż kiedykolwiek wcześniej
Czy „terapie” konwersyjne w ośrodkach religijnych zostaną zakazane?