Autor : Aleksandra Kurowska
2022-07-05 12:11
- W leczeniu chorych na stwardnienie rozsiane (SM) jesteśmy na etapie dużej zmiany: na świecie zmieniło się podejście do terapii, pojawiły się nowe leki - wskazuje ordynator oddziału Neurologii i Neuroimmunologii Klinicznej Regionalnego Szpitala Specjalistycznego w Grudziądzu dr Robert Bonek.
Materiał w ramach cyklu: Tydzień z SM - ochrona funkcji poznawczych.
- Jesteśmy w momencie dużej zmiany, ponieważ na całym świecie zmieniło się podejście do terapii. Odchodzi się od dominującego dotąd modelu terapii eskalacyjnej w kierunku włączania na jak najwcześniejszym etapie choroby leków o wysokiej skuteczności - mówi w rozmowie z portalem Cowzdrowiu.pl dr Robert Bonek.
Terapia eskalacyjna SM polega na rozpoczęciu leczenia chorego lekami pierwszej linii, o profilu uważanym dotąd za najbardziej bezpieczny, ale o niższej skuteczności. Dopiero w razie braku odpowiedzi na to leczenie włącza się leki drugiej linii.
W przypadku osób, u których choroba przebiega agresywnie, stosowany jest z kolei model leczenia najpierw silniej działającymi lekami, aby powstrzymać postęp choroby, a następnie kontynuuje się leczenie stosując leki uznawane za bezpieczniejsze - to terapia indukcyjna.
- Problem polega na tym, że ośrodkowy układ nerwowy, a SM to choroba niszcząca właśnie ten układ, ma niewielkie zdolności regeneracyjne, a więc jeśli chory nie reaguje na leczenie pierwszej linii, a my zmieniamy leki na coraz mocniejsze, to zanim dojdziemy do tego, który zapewnia pełną skuteczność, chory będzie w gorszym stanie klinicznym, niż gdyby zażywał go od początku - wyjaśnia dr Bonek, podkreślając jednak, że duża grupa chorych odpowiada na leczenie pierwszej linii.
- W ciągu ostatnich kilku lat pojawiło się jednak kilka nowych leków: cząstek o nowych mechanizmach działania, gdzie balans między skutecznością a bezpieczeństwem jest bardzo dobry, co otwiera możliwość stosowania od początku leków wysokoskutecznych. Jednocześnie dysponujemy znacznie lepszymi, bo bardziej precyzyjnymi narzędziami do oceny stanu pacjenta - dodaje specjalista.
Jeszcze do niedawna głównym kryterium oceny stanu chorego była, diagnozowana za pomocą jądrowego rezonansu magnetycznego, obecność w ośrodkowym układzie nerwowym aktywnych lub nieaktywnych zmian. - Teraz możemy ocenić, czy postępuje zanik mózgu, czy nasilają się zaburzenia funkcji poznawczych, a to przecież niezwykle istotne, bo człowiek to nie tylko sprawny układ ruchu i koordynacja, ale też inteligencja, przekładająca się również na jakość funkcjonowania - podkreśla neurolog.
Przytacza wyniki badań z ostatnich lat potwierdzających, że zanik mózgu i zaburzenia funkcji poznawczych w SM postępują już od początku choroby; wiadomo też, że jej leczenie jest najskuteczniejsze w pierwszych latach od diagnozy. - Idealnie by było, gdyby można stosować leki o wysokiej skuteczności od samego początku - przyznaje.
Większość chorych, bo aż 85 proc., choruje na rzutowo-remisyjną postać SM, na którą jest też najwięcej leków. 15 proc. cierpi na postać pierwotnie postępującą, gdzie lekarze dysponują dopiero od 2 lat jednym lekiem. Część chorych z postacią rzutowo-remisyjną z czasem zaczyna chorować na postać wtórnie postępującą.
- Dotąd nie mieliśmy dla nich dobrego leku, od 3 lat jest już zarejestrowany, ale nie jest refundowany w Polsce. Jako lekarze jesteśmy pełni nadziei, że deklarowane przez Ministerstwo Zdrowia zmiany pozwolą polepszyć dostęp do wysoce skutecznych leków dla chorych, którzy tego potrzebują - mówi dr Robert Bonek.
M. Miłkowski o leczeniu SM. Co ze zmianą programu lekowego?
Postęp w farmakoterapii to efekt poszerzenia wiedzy o mechanizmach leżących u podłoża SM - jednej z najczęstszych chorób ośrodkowego układu nerwowego. - Obecnie nowe dostępne leki cechują się selektywnym mechanizmem działania na układ immunologiczny, pojawiły się też cząstki będące rozwinięciem dotychczas stosowanych, które są bardziej bezpieczne, a mają tę samą skuteczność, co używane w terapii wcześniej. Wiemy, że SM to choroba mieliny, której podstawą jest proces autozapalny, drugą składową są uszkodzenia komórek nerwowych. Nowe leki ograniczają proces autoimmunologiczny, uszkodzenie mieliny jest mniejsze, nie powstają nowe ogniska demielinizacyjne, nie dochodzi do wtórnych uszkodzeń, spowalnia się atrofię mózgu. Mamy więc mniejsze deficyty neurologiczne i lepsze funkcjonowanie chorego we wszystkich aspektach życia - podsumowuje dr Robert Bonek.
Polecamy także:
Kto pokieruje działalnością Narodowego Instytutu Leków?
NIL z własnym projektem ustawy o no-fault
M. Gałązka-Sobotka: zbyt mało zdrowia w szkołach. Raport CCD (wideo)
Redaktor naczelna, od ponad 20 lat pracuje w mediach. Była redaktor naczelna Polityki Zdrowotnej, redaktor m.in. w Rzeczpospolitej, Dzienniku Gazecie Prawnej. Laureatka branżowych nagród dla dziennikarzy i mediów medycznych oraz Polskiej Izby Ubezpieczeń. Kontakt: aleksandra.kurowska@cowzdrowiu.pl