Autor : Marta Markiewicz
2021-02-23 10:09
Eksperci przestrzegają, że depresja staje się poważnym i narastającym problemem zdrowotnym na całym świecie. Najnowsze dane NIZP-PZH wskazują, że liczba pacjentów, którzy w latach 2016-2018 skorzystali z ambulatoryjnego leczenia afektywnych zaburzeń nastroju wzrosła z poziomu 816 tys. do ponad 850 tys. rocznie. Co więcej, liczba kobiet korzystających z pomocy oferowanych przez Poradnie Zdrowia Psychicznego o ponad 50 proc. przekraczała liczbę mężczyzn (mężczyźni 2658/100 tys. i kobiety 4063/100 tys.). O tym, jak wygląda kobiece oblicze depresji, dlaczego jest silnie związane z zaburzeniami hormonalnymi i dlaczego syndrom PMS nie powinien być tematem żartów, mówi ginekolog- położnik dr Jacek Tulimowski.
Analiza sprzedaży preparatów stosowanych w leczeniu zaburzeń o charakterze depresji (selektywnych inhibitorów zwrotnego wychwytu serotoniny SSRI) na przestrzeni lat 2018-2020 wskazuje, że niektóre produkty zyskały od 100 do 120 proc. obrotu. Konsumpcja psychotropowych leków antydepresyjnych wzrosła znacznie, a rynek tej grupy preparatów wart jest w Polsce około 0,5 mld zł rocznie. To pokazuje, że coraz więcej pacjentów potrzebuje leczenia i coraz więcej pacjentów je stosuje, a dodatkowo sytuację pogarsza fakt, że depresje wynikające z różnorodnych czynników mogą się na siebie nakładać. W przypadku kobiet mamy bardzo dużo zachorowań niespowodowanych COVID-em, ale pandemia może się na tą sytuację dodatkowo nakładać, nasilając objawy. Jak wskazuje Jacek Tulimowski - 25 proc. kobiet w ciągu swojego życia ma zaburzenia depresyjne.
- Czynniki tych zaburzeń mogą mieć charakter genetyczny, psychospołeczny, mogą być uwarunkowane zaburzeniami hormonalnymi, czy też zaburzeniami osi nadrzędnej czyli osi podwzgórze – przysadka – jajnik), sterującej hormonami u kobiet. Oczywiście mogą one występować w różnych fazach życia kobiety i w sposób istotny zaburzać ich funkcjonowanie – również w dobie pandemii COVID-19 - wskazuje ekspert.
Depresja a miesiączka
Rozmawiając o depresji w ujęciu zaburzeń hormonalnych nie sposób pominąć zaburzeń przedmiesiączkowych – PMS (premenstrual syndrome) oraz PMDD (premenstrual dysphoric disorder). – Oba te zespoły występują bardzo często, dotyczą zazwyczaj młodych kobiet i mogą obecnie nakładać się na konieczność np. zdalnego uczenia się czy zdalnej pracy, a co za tym idzie alienacji psychospołecznej. Co więcej oba zaburzenia mogą się manifestować paletą nawet stu objawów – wskazuje Tulimowski.
Objawy związane z PMS mogą pojawiać się nawet u 75 proc. kobiet. – Bardzo duża grupa kobiet – szacowana na 20-40 proc. – w tym czasie doznaje znacznego ograniczenia aktywności psychofizycznej, a w przypadku 2-5 proc. kobiet dochodzi do całkowitej niezdolności do prowadzenia czynnego trybu życia. Jeśli do tego dodamy lęk przed infekcją wirusem SARS-CoV-2, lęk przed chorobą COVID-19, jej powikłaniom i śmiercią, wywołaną chorobą, wówczas problem ten zaczyna urastać do poważnej rangi zaburzeń o charakterze depresji- wskazuje Tulimowski. Ginekolog wskazał również, że przyjmując obecnie pacjentki w sposób szczególny należy w wywiadzie lekarskim ocenić ich stan psychofizyczny i dopytać o ewentualne przyjmowanie leków z grupy SSRI, aby wykluczyć ewentualne interakcje tych preparatów z lekami antykoncepcyjnymi czy antybiotykami.
- Do nastrojów o charakterze depresyjnym mogą również prowadzić zaburzenia miesiączkowania, choroby tarczycy, hiperprolaktynemia czy problem niepłodności lub poronień, z jakimi mierzy się kobieta- wylicza ekspert. Zwraca również uwagę, że zarówno kobiety zmagające się z niepłodnością, jak również kobiety po utracie potomstwa – bez względu na wiek ciąży czy nowonarodzonego dziecka – nie mają zapewnionej systemowo opieki psychologa czy psychiatry. – Takie pacjentki praktycznie nie mają szans na konsultację na oddziale i nie otrzymują systemowego wsparcia w przejściu przez okres żałoby czy uporządkowania życia i ukierunkowania go w stronę np. planowania kolejnej próby macierzyństwa- wskazał ekspert.
Depresja a planowane macierzyństwa
Kolejnym typem kobiecej depresji uwarunkowanym zaburzeniami hormonalnymi są depresje okresu ciąży i depresje poporodowe. Zdaniem eksperta problem ten dotykać może nawet 7-13 proc. pacjentek, u których pojawia się w I trymestrze, nieco osłabia w II, by ponownie nasilić się w III trymestrze.
- Tuż po porodzie aż 80 proc. kobiet zaczyna odczuwać przygnębienie poporodowe tzw. postpartum blues, a same objawy najmocniej nasilają się w 5. dniu po porodzie, kiedy dochodzi do najsilniejszych wahań hormonalnych- wskazuje Jacek Tulimowski. O pełnoobjawowej depresji poporodowej można mówić w przypadku nawet 10-15 proc. młodych mam, u których zjawisko to narasta aż do 30 dni od porodu. – Niestety nawet 4 proc. pacjentek doznających jej ma skłonności i myśli samobójcze. To bardzo dużo – wskazuje ginekolog. Jego zdaniem nadal w społeczeństwie pomijamy milczeniem jest również wątek psychoz poporodowych, które rozwijają się w okresie od 2 do 3 tygodni po porodzie i dotykają 0,1 - 0,2 proc. kobiet. – Pacjentki te doznają zaburzeń afektywnych, zespołów depresyjnych, maniakalno-depresyjnych, a w efekcie istnieje ryzyko zaburzeń świadomości, ryzyka samobójstwa czy dzieciobójstwa- wskazuje Jacek Tulimowski.
Jego zdaniem sytuacji pacjentek nie poprawia obecnie sytuacja związana z wyrokiem Trybunału Konstytucyjnego, a dotycząca zmian w prawie aborcyjnym. - Jego konsekwencje są bowiem znaczące zarówno dla kobiet w ciąży, jak również tych planujących ciążę. Jako lekarze ginekolodzy – w przypadku wykrycia poważnych, letalnych anomalii płodu - w obecnym porządku prawnym nie możemy w żaden sposób pomóc naszym pacjentkom. To zapętla nasze działania jako klinicystów i stanowi dodatkowy czynnik pojawienia się depresji związanej z ciążą, która powinna być powodem do radości, a staje się elementem smutku i rozpaczy - ocenia ginekolog.
Depresja a menopauza
Zaburzenia nastroju mogą być również związane z okresem menopauzalnym, który w przypadku Polek rozpoczyna się około 50 roku ich życia. Zdaniem eksperta nawet 30 proc. pacjentek w tym okresie doznaje obniżenia nastroju i depresji – dlatego niezwykle ważną okazuje się bardzo bliska współpraca ginekologów i psychiatrów.
- Oczywiście mam świadomość, że dostęp do lekarzy psychiatrów nie jest łatwy, ale w przypadku pacjentek, u których podejrzewamy obniżony nastrój warto zastosować proste kwestionariusze, zawierające około 10 pytań, które pozwolą nam na wstępną ocenę i pomogą podjąć decyzję o skierowaniu pacjentki na konsultację specjalistyczną- wskazuje Tulimowski. W gabinecie ginekologicznym warto również zwrócić uwagę na objawy, o których może mówić pacjentka, a które niekoniecznie związane są z jej problemem ginekologicznym. Zdaniem Jacka Tulimowskiego cenną umiejętnością jest także zwracanie uwagi na mowę ciała, sposób zadawania pytań pacjentce, czy prowadzenie rozmowy i wywiadu lekarskiego.
Depresje a choroby ginekologiczne
- Do mojego gabinetu trafiają pacjentki, które są w trakcie leczenia psychotropowego z powodu nawracających infekcji grzybiczych bądź objawów związanych w atrofią urogenitalną. To dla wielu może wydawać się szalenie nietypowe, że infekcja grzybicza wywołana Candida albicans może spowodować drastyczny spadek nastroju. Proszę jednak postawić się w roli pacjentki, która przy prowadzonej terapii przez kilka godzin dziennie odczuwa świąd, pieczenie i nie ma możliwości załagodzenia tych objawów pomimo stosowania rozlicznych preparatów – ocenia ginekolog.
Problemami generującymi obniżony nastrój mogą być również takie schorzenia jak mięśniaki macicy, endometrioza, torbiele czy guzy jajników, a także nietrzymanie moczu. Ginekolog przekonuje jednak, że pojawiająca się u pacjentek depresja nie jest wyrokiem i należy ją leczyć, a rolą lekarzy specjalistów nie psychiatrów – jest rozpoznawanie wstępnych jej objawów i podpowiedzenie pacjentowi, gdzie szukać pomocy.
Artykuł powstał na podstawie wystąpienia w trakcie Webinaru SHL nr 53 PANDEMIA COVID-19 - PROGNOZY ROZWOJU PANDEMII, REHABILITACJA POCOVIDOWA, NOWE PRAWO