Autor : Marta Markiewicz
2022-11-04 11:00
W całym kraju funkcjonują 242 szpitalne oddziały ratunkowe, a kolejnych 26 powinno powstać w perspektywie najbliższych miesięcy - by zapewnić Polakom bezpieczeństwo zdrowotne w stanach nagłych. W Sejmie dyskutowano o tym, jak powinien być zorganizowany system opieki nad pacjentami, bo zdaniem posłów to właśnie na SOR-ach kumulują się wszystkie wady systemu ochrony zdrowia.
Nie od dziś wiadomo, że szpitalne oddziały ratunkowe to punkt zapalny w systemie ochrony zdrowia. To właśnie na SOR-ach pacjenci zderzając się z systemem ochrony zdrowia wylewają na personel medyczny największą falę swojej frustracji. O tym, jak zorganizowana jest opieka zdrowotna dla Polaków znajdujących się w stanie nagłego zagrożenia zdrowia i życia, dyskutowano podczas wczorajszego posiedzenia sejmowej Komisji Zdrowia.
Dyrektor Departamentu bezpieczeństwa w resorcie zdrowia Agnieszka Tuderek-Kuleta przyznała, że w całym kraju mamy zbyt mało szpitalnych oddziałów ratunkowych. - W całym kraju funkcjonują 242 SOR-y, a planowane jest uruchomienie kolejnych 26. To istotne, że 10 z nich ma zostać otwartych na Śląsku, gdzie obecnie obserwuje się największy deficyt, jeśli chodzi o zabezpieczenie pacjentów w stanach nagłych - wskazała Tuderek-Kuleta. Optymalne szacunki wskazują, że na jeden SOR powinno przypadać na populację od 100 do 150 tys. pacjentów, natomiast na Śląsku wskaźnik ten sięga 320 tys. pacjentów.
Resort zapewnia jednak, że chce, by SOR-y się rozwijały, dlatego też zaplanowano wydatkowanie z Funduszu Medycznego 726 mln zł na ich modernizację oraz doposażenie. - W 2022 roku chcemy przeznaczyć 200 mln zł na modernizację i doposażenie oraz 126 mln zł na budowę lądowisk. Natomiast w 2024 roku mamy zaplanowane około 100 mln zł na tworzenie nowych SOR-ów i 300 mln zł w 2025 roku na modernizację - wyliczała Agnieszka Tuderek-Kuleta.
Z informacji przekazanych przez ministerstwo wynika, że w przypadku populacji 150-200 tyś. pacjentów, na szpitalnym oddział ratunkowym na jednej zmianie powinno pracować 3-4 lekarzy orz 10 pielęgniarek systemu lub ratowników na stale przebywających na oddziale. Dodatkowo w takim SOR-ze e powinny funkcjonować od 2 do 3 stanowisk do triażu. W ocenie konsultanta krajowego w dziedzinie medycyny ratunkowej prof. Jerzego Ładnego sytuacja kadrowa na SOR-ach poprawia się. - Cały czas dyskutujemy na temat organizacji pracy na SOR-ach. Środowisko powoli dostrzega też zmiany dotyczące rosnącej liczby specjalistów. Według naszych szacunków na jeden oddział przypada obecnie 3,3 lekarza. Jest więc potencjał do tego, by od 30 czerwca przyszłego roku oddziałami kierowali wyłącznie specjaliści medycyny ratunkowej - wskazał.
Natomiast Agnieszka Tuderek-Kuleta dodała, że zgodnie z informacjami z poszczególnych województw na polskich SOR-ach (stan na 31 grudnia 2021) pracowało 4882 lekarzy (z czego 3517 lekarzy systemu), 4803 pielęgniarki (z czego 3447 pielęgniarek systemu) oraz 5938 ratowników. W całym 2021 roku na SOR-ach przyjęto przeszło 5 mln pacjentów, z czego ponad 3,5 mln osób było w stanie zagrożenia zdrowia i życia.
Jak jednak wskazali parlamentarzyści KO Marek Hok i Elżbieta Gelert, przedstawione przez MZ dane nie korespondują ze statystykami, które przytoczył prof. Jerzy Ładny. Z wypowiedzi konsultanta krajowego wynika bowiem, że spośród wszystkich pacjentów, którzy trafili na SOR:
2 proc. wymagało resuscytacji krążeniowo-oddechowej,
10 proc. chorych znajdowało się w stanie zagrożenia zdrowia,
15 proc. pacjentów doszło do nagłego zachorowania,
a u 28 proc. doszło do zaostrzenia choroby przewlekłej.
- Pozostałe 38 proc. pacjentów powinno trafić do nocnej i świątecznej pomocy lekarskiej - ocenił prof. Ładny.
W dyskusji z parlamentarzystami przedstawiciele resortu zdrowia przekonywali, że MZ stara się cały czas poprawiać finansowanie procedur realizowanych na SOR-ach. W ocenie Waldemara Kraski od 2019 roku finansowanie SOR-ów wzrosło o 30 proc., a stawka bazowa tylko w tym roku zanotowała wzrost na poziomie 58 proc. Niestety, zdaniem posłów, nie rozwiązuje to wszystkich problemów.
W ocenie posła Jerzego Hardie-Douglasa (KO) jednym z poważnych problemów i wyzwań jest nierównomierne rozmieszczenie szpitalnych oddziałów ratunkowych. - W efekcie są szpitale, gdzie koncentrują się pacjenci "najciężsi", co wpływa na przekraczanie przez te placówki limitów - wskazał Jerzy Hardie-Douglas.
Na gorzką ocenę sytuacji SOR-ów zdobył się również Andrzej Sośnierz (Polskie Sprawy). - Problemy z funkcjonowaniem SOR-ów nie wynikają z pracy tych jednostek, bo ich pracownicy dokładają wszelkich starań, ale są przeciążeni. Winą za trudną sytuację na SOR-ach powinni być obciążeni organizatorzy systemu, którzy od lat nieumiejętnie organizują system ochrony zdrowia i opiekę dla pacjentów w stanach doraźnych. Problem leży poza SOR-ami. Przez lata likwidowano bowiem pomoc doraźną, a rozwiązanie w postaci wprowadzenia nocnej i świątecznej opieki przy tych oddziałach nie przyniosło efektu - ocenił Andrzej Sośnierz.
Zdaniem Tomasza Latosa (PiS) popełniono grzech pierworodny, jeśli chodzi o lekarzy rodzinnych, którzy działają na stawce kapitacyjnej. - Ich lobby jest najsilniejsze, o czym przekonał się nie jeden minister zdrowia. W związku z tym opieka doraźna została przeniesiona z podstawowej opieki zdrowotnej do SOR, a wszystkie problemy, które się w niej kumulowały, zostały przeniesione z POZ do SOR - ocenił przewodniczący sejmowej Komisji zdrowia.
Warto jednak zauważyć, że decyzję o zlikwidowaniu tzw. "wieczorynek", czyli nocnej i świątecznej pomocy lekarskiej w podstawowej opiece zdrowotnej, podjęto za czasu rządów Prawa i Sprawiedliwości, które wprowadziło sieć szpitali. To właśnie w 2017 roku nocna i świąteczna pomoc lekarska zaczęła funkcjonować przy szpitalnych oddziałach ratunkowych.
Polecamy również:
Wynagrodzenia. Rezydenci dostaną podwyżki. Jest rozporządzenie