Autor : Anna Jackowska
2021-03-09 13:32
Około 600 osób zgromadziło się w sobotę na sztokholmskim miejskim rynku Medborgarplatsen, aby zademonstrować przeciwko obostrzeniom związanym z koronawirusem. Był to pierwszy protest zwolenników teorii spiskowych w Szwecji na taką skalę.
Sobotni marsz, nazwany „Marszem tysiąca ludzi na rzecz wolności i prawdy”, zorganizował Filip Sjöström, były student Królewskiego Instytutu Technologicznego w Sztokholmie.
Na swojej stronie na Facebooku Sjöström opisuje epidemię Covid-19 jako „plandemię”, opierając się na teoriach spiskowych, że Covid-19 został zaprojektowany we współpracy między laboratoriami w USA i Chinach, że szczepionka przeciw grypie zwiększa podatność na koronawirusa, a noszenie masek na twarz „aktywuje własnego wirusa”.
- Odmawiamy przestrzegania całego zbioru praw, które powstały w wyniku pandemii, która, moim zdaniem, w ogóle nie istnieje - twierdzi na swojej stronie.
Na transparentach uczestników marszu widniały hasła takie, jak „Eksperyment ze szczepionkami”, „Szwecja jest chora, Stop 5G” czy „Media to wirus”. Szwedzki nadawca publiczny SVT poinformował, że podnoszono również hasła krytyczne wobec imigracji i… Louisa Pasteura (francuskiego biologa z XIX wieku zaangażowanego w tworzenie jednych z pierwszych szczepionek w historii).
Kiedy policja przerwała demonstrację i usunęła z tłumu 50 protestujących, zabierając ich do autobusu, większość pozostałych odmówiła rozproszenia się i ruszyła w kierunku parku Kungsträdgården (Ogrody Królweskie). Podczas wstrzymywania dalszego marszu pięciu policjantów zostało lekko rannych, jeden trafił do szpitala.
Sjöströmowi grozi grzywna w wysokości 20 000 koron (ponad 9 000 zł) za zorganizowanie imprezy z udziałem więcej niż ośmiu osób. Jeśli kara zostanie przyznana, Sjöström będzie pierwszą osobą w Szwecji ukaraną grzywną na mocy ustawy pandemicznej, która weszła w życie w styczniu.
Szwedzki minister spraw wewnętrznych Mikael Damberg powiedział, że atak na policję jest poważnym przestępstwem, którego popełnienie może skutkować wyrokiem więzienia, a przekroczenie limitu ośmiu osób było dla protestujących nieodpowiedzialne. - To nie jest czas na duże zgromadzenia. Przestrzeganie prawa porządku publicznego nie jest dobrowolne. Maksymalna liczba ośmiu osób na demonstrację ma na celu ograniczanie rozprzestrzeniania się infekcji - podkreślił.
Johan Styrud, główny lekarz sztokholmskiego szpitala Danderyd, określił protesty jako „totalnie szalone”. - W tej chwili w Internecie jest mnóstwo ruchów, które nie wierzą ani w koronawirusa, ani w szczepionkę. Wszystko, co naprawdę mogę powiedzieć, to: przyjedź do szpitala i zobacz, jak wygląda życie. Przekonanie się, że Covid-19 to niebezpieczna, śmiertelna choroba, nie zajmie dużo czasu.
Jednym z krajów, który ucierpiał z powodu protestów przeciwko koronawirusowym ograniczeniom, są Niemcy. Odbyło się tam kilkanaście dużych zgromadzeń, z których największe miało miejsce w listopadzie, kiedy ponad 20 000 demonstrantów wzięło udział w wiecu w Lipsku i 10 000 w Berlinie. Według jednego z niemieckich badań, można by było zapobiec od 16 000 do 21 000 infekcji, gdyby demonstracja nie miała miejsca. W Danii w lutym demonstracje liczyły około 1000 osób, a w Holandii 180 osób zostało aresztowanych pod koniec stycznia po trzech nocnych protestach, w których dochodziło do aktów przemocy.
Szwecja w ostatnich miesiącach zaostrza obowiązujące przepisy i planuje rozszerzyć swoje prawo dotyczące pandemii, co dałoby rządowi np. większe uprawnienia do decydowania o zamykaniu działalności przedsiębiorców.
Źródło: thelockal.se