Autor : Jakub Wołosowski
2022-06-02 08:23
Stan epidemii został odwołany, a COVID-19 oficjalnie jest traktowany jak każda inna choroba. Rząd wierzy, że odporność zbiorowa, którą mamy jako społeczeństwo, wystarczy, by zmierzyć się z tym zagrożeniem. Jednak obywatel może mieć poważne trudności w przebadaniu się i leczeniu, jeśli wystąpi u niego zakażenie koronawirusem.
Jak zauważa Dziennik Gazeta Prawna w Europie jest tylko pięć państw, w tym Polska, które zrezygnowały z powszechnego testowania osób chorych na COVID-19. Jeszcze w styczniu w publicznym systemie wykonywano 300 tys. testów dziennie. Tymczasem obecnie, zarówno publicznie, jak i prywatnie, wykonuje się ich mniej niż 10 tys. Jak już nie testujemy, to oczywiście za tym poszła w dół liczba przypadków COVID-19. We wtorek w Polsce odnotowano ich tylko 346, a dla porównania we Francji 35 tys., a w Niemczech 60 tys.
W teorii osoba, która podejrzewa u siebie zachorowanie na COVID-19 może bezpłatnie przebadać się w przychodni. Jednak, jak podaje DGP, taka możliwość istnieje tylko w co drugim ośrodku tego typu. Na 9 tys. przychodni tylko 4,5 tys. z nich zamówiło bezpłatne testy.
Konstanty Szułdrzyński, kierownik Kliniki Anestezjologii i Intensywnej Terapii Centralnego Szpitala Klinicznego MSWiA w Warszawie, wskazuje w rozmowie z dziennikiem, że może mieć to bardzo złe skutki dla społeczeństwa. Przypomina, że prawie połowa chorych na COVID-19 ma później powikłania. Trafiają do szpitala nie wiedząc, że to skutek tej choroby, bo nie zdiagnozowano jej w odpowiednim czasie. Potem będą blokować system szukając pomocy u różnych specjalistów.
Obywatel może też zapomnieć o rehabilitacji pocovidowej. Bez oficjalnie stwierdzonej choroby nie ma do niej prawa. W ocenie Szułdzrzyńskiego straciliśmy kontrolę nad rozprzestrzenianiem się wirusa.
Podobnie jest z dostępnością do leków, które mogą być podawane w pierwszych dniach choroby. Tylko 2,7 tys. placówek je zamówiło i otrzymało łącznie 57,1 tys. opakowań.
Lekarz wskazują, że obecne przepisy są tak skonstruowane, że nawet jeśli przyjmujący pacjentów posiada testy, to ich nie wykorzystuje. Powód jest prosty - mają być wykonywane tylko, gdy istnieje ryzyko ciężkiego przebiegu COVID-19 lub w grupie seniorów. - Pacjenci, którzy się do mnie zgłaszają, są jednak na ogół zaszczepieni trzema dawkami. Ci starsi czasem nawet czterema. To sprawia, że ryzyko ostrego przebiegu choroby spada - tłumaczy DGP Tomasz Zieliński, prezes w Lubelskim Związku Lekarzy Rodzinnych - Pracodawców.
UE zaostrza przepisy w sprawie testów in vitro
Zmiany w przyjmowaniu do lekarza bez kolejki i w kodach dla SOR-ów