Autor : Aleksandra Kurowska
2021-12-29 20:13
Nowe leki zwalczające COVID-19 nie są powszechnie dostępne. Pierwsza partia trafiła już do Polski. Kto zajmuje się ich dystrybucją? Jakie mają działanie? Publikujemy kolejny materiał w ramach "Tygodnia z lekami na COVID-19".
Aleksandra Kurowska: Do Polski trafiły już pierwsze doustne leki na COVID-19, kolejne są już lub mają być zamówione. Co z punktu widzenia farmakologa klinicznego, ale też byłego Prezesa Urzędu Rejestracji Produktów leczniczych, Wyrobów Medycznych i Produktów Biobójczych jest w nich ważne?
Leszek Borkowski: Po pierwsze leki, które docierają do Polski jako leki zwalczające COVID, nie są lekami powszechnie dostępnymi. Trzeba to podkreślić. Co to znaczy? Ich dystrybucja jest prowadzona centralnie przez Rządową Agencję Rezerw Strategicznych. Agencja ta nie podlega pod przepisy prawa farmaceutycznego dotyczące zwykłych hurtowni.
Druga rzecz, leki te będą redystrybuowane w sposób niezwykle ograniczony, ponieważ na początku tych leków będzie bardzo mało, i chodzi o to, żeby przy mniejszej podaży, preparaty te były dostępne dla wyselekcjonowanych pacjentów, którym najbardziej mogą pomóc. Ludziom się wydaje, że jeśli EMA coś zarejestrowała, to już w każdej aptece będę półki uginać się od tych leków, co jest bzdurą. Wszyscy czekają na te leki, w wielu krajach i będzie tych leków niewiele.
O jakie dokładnie leki chodzi?
Nowe leki na COVID-19 dzielimy na dwie grupy. Pierwsza grupa to są leki, które hamują rozmnażanie SARS-CoV-2, w momencie kiedy wirus dostanie się do organizmu człowieka.
Obniżenie lub wręcz blokowanie rozmnażania SARS-CoV-2 powoduje, że zakażenie nie jest masywne i choroba przebiega lekko. Leki typu Molnupiravir i Paxlovid są stosowane krótko, tylko do piątego dnia infekcji licząc od pierwszych objawów
Molnupiravir, o którego dostawie do Polski informowano, hamuje rozmnażanie wirusa po wniknięciu do komórek ludzkich. Rozprowadzony staje się fałszywym rybonukleozydem, który oszukując polimerazę RNA, powoduje nagromadzenie błędów w genomie wirusa prowadzących do zahamowania replikacji.
W wywiadach, jakie już o lekach na COVID publikowaliśmy, była mowa też o lekach domięśniowych. Jak one działają?
To druga grupa leków - przeciwciała monoklonalne. W ich przypadku „okienko” na podanie terapii jest jeszcze krótsze niż przy wcześniej wspomnianych tabletkach – zaledwie trzydniowe, licząc od pierwszych objawów.
To przeciwciała otrzymane poza organizmem człowieka, na drodze rekombinacji DNA. Są one przeznaczone dla tych osób, które nie mogą być szczepione, bo są np. uczulone na składniki szczepionek, substancji pomocniczych. Jest to niewielka grupa pacjentów, ale ważne by chronić ją przed koronawirusem. Leki te rekomendowane są również w drugiej, dużo liczniejszej grupie pacjentów , u których nie pojawia się seroprotekcja w następstwie szczepienia, czyli ich organizm nie wytwarza przeciwciał. To są osoby, które chorują na różne choroby zmniejszające odporność, bądź przy okazji innych chorób biorą leki, które obniżają tę seroprotekcję, czyli efektywną odpowiedź organizmu immunologicznego szczepionego człowieka.
Pacjentom takim będzie się podawać przeciwciała monoklonalne, z tym że na razie wiemy, że mogą one chronić przez pół roku. Wiemy też, że ochrona za pomocą przeciwciał monoklonalnych jest ochroną słabszą niż w przypadku zdrowego organizmu zaszczepionego. Czyli nie można twierdzić, że przeciwciała monoklonalne zastąpią szczepionki, bo jest to nieprawda. Ta grupa leków jest dla pacjentów, którzy z dobrodziejstw szczepionki nie mogą skorzystać, więc w alternatywie możemy dać im słabszą ochronę, ale lepszą niż jej brak. Jeśli chodzi o formę podania, są to iniekcję, a jakie dokładnie to już zależy od przeciwciała monoklonalnego.
Wróćmy do okienka podania leku. Do 3 dni na iniekcję, do 5 dni na włączenie leków doustnych. To bardzo krótko. Wiele osób mając objawy czeka, nie idzie do lekarza, patrzy jak się rozwijają objawy choroby. To problem także z pacjentami z grup ryzyka.
Z tego wypływa jedna nauka, że jeżeli ktoś źle się czuje, to bezwzględnie powinien kontaktować się z lekarzem, który poprowadzi go, w tym również do wykonania odpowiedniego testu dostosowanego do sytuacji. Jeżeli się okaże, że pacjent jest „nośnikiem” SARS-CoV-2, to musi wziąć szybko odpowiednie leki. A jak już powiedzieliśmy, czas efektywności terapeutycznych nowych leków jest niezwykle krótki.
Jeżeli mówimy o 5 dniach, to oznacza, że trzeba wszystko „ogarnąć” w ciągu niespełna tygodnia. Wykonanie testu, otrzymanie wyniku, ustalenie z lekarzem leczenia.
Bardzo często pacjenci przetrzymują okres początkowy w domu, uważając, że „samo przyszło, samo pójdzie”. Niestety to samo nie „idzie” i kończy się często zawiezieniem „na cito” do szpitala, do tlenoterapii albo mechanicznej wentylacji, albo przy pomocy respiratora, albo w najcięższych przypadkach ECMO.
Niektórzy próbują się leczyć tlenem w domu. Na początku pandemii była wręcz „moda” na zabezpieczanie sobie sprzętu z tlenem.
Tlenoterapii samodzielnie w domu nie używamy z różnych powodów technicznych. Po prostu tlenoterapia w domu nie daje takiego przepływu jak tlenoterapia w szpitalu. To inny sprzęt, inne warunki, inna kontrola. Więc jeśli ktoś myśli, że sobie kupi butelkę z tlenem, tak jak przy POChP lub przy astmie i sam będzie się posługiwał tymi urządzeniami w leczeniu COVID-19 to się myli. Odradzam, bo takie przypadki się źle kończą.
Dlatego, że za późno trafia do szpitala w razie poważnych problemów ze zdrowiem?
Tak, za późno. Oszukuje siebie, na krótko ma poprawioną saturację. Ale z saturacją nie jest tak prosto jak się wielu wydaje. Nie interesuje mnie ilość tlenu wtłoczonego do płuc, interesuje mnie ilość tlenu przyswojonego przez płuca, a to nie jest to samo. Jak jest źle robiona saturacja, no to wpuszczamy tlen i wydychamy tlen, a tu chodzi o to, żeby tlen wpuścić i wypuścić dwutlenek.
Nowych leków nie ma dla wszystkich. Czym z Pana perspektywy powinni się leczyć pacjenci?
Pacjent może stosować leki, które ma w domu, jak paracetamol, może stosować budezonid, lek wziewny, jeżeli mu lekarz rodzinny go zapisze, a zapisze, bo jest to lek wskazany na początku. Jeżeli jest to pacjent leżący, musi dostawać heparynę drobnocząsteczkową. „Chodzący” pacjenci jej nie potrzebują, ale leżący bezwzględnie tak.
Polecamy także:
G. Cessak o najważniejszych terapiach i leczeniu COVID-19 w domu
A. Mastalerz- Migas o nowych tabletkach „na COVID”. Jaka rola POZ?
Redaktor naczelna, od ponad 20 lat pracuje w mediach. Była redaktor naczelna Polityki Zdrowotnej, redaktor m.in. w Rzeczpospolitej, Dzienniku Gazecie Prawnej. Laureatka branżowych nagród dla dziennikarzy i mediów medycznych oraz Polskiej Izby Ubezpieczeń. Kontakt: aleksandra.kurowska@cowzdrowiu.pl