Autor : Anna Rokicińska
2021-12-08 12:32
Łukasz Mejza, wiceminister sportu i turystyki opowiedział dziś o tym, jak chciał „pomagać” nieuleczalnie chorym. Publikacje na swój temat nazwał największym atakiem politycznym po 1989 r. Jego prawdomówność ma potwierdzać „przyjaciel” Tomasz Guzowski, u którego przed wyjazdem do Meksyku na terapię potwierdzono adrenoleukodystrofię i adrenomieloneuropatię.
Przypomnijmy, że sprawa Mejzy dotyczy jego spółki, Vinci NeoClinic. Oferowała ona leczenie wielu ciężkich i nieuleczalnych chorób eksperymentalną terapią pluripotencjalnymi komórkami macierzystymi. Koszt takiego wyjazdowego leczenia zaczynać się miał od 80 tys. dolarów. Terapię tę eksperci nazywają szkodliwą, nieskuteczną i niesprawdzoną.
Jak tłumaczył się Mejza?
Wiceminister upatruje przyczyn swoich kłopotów nie w tym, że oferował nieuleczalnie chorym ułudę w postaci niepotwierdzonej terapii. Mówił o politycznym ataku opozycji, która chce w ten sposób obalić rząd Prawa i Sprawiedliwości. - Jak państwo doskonale wiecie, mamy do czynienia przez ostatnie dni z atakiem politycznym, atakiem bezpardonowym i bez precedensu - powiedział Mejza. - Atak medialny, nakręcenie spirali nienawiści, tej fali hejtu ma na celu zniszczenie mnie psychiczne, tak żebym miał dość polityki i z niej zrezygnował. Abym zrezygnował z bycia posłem na Sejm RP. Jeżeli zrezygnuję, to w moje miejsce wejdzie poseł opozycyjny. Wtedy opozycja uzyska większość i wywoła kryzys parlamentarny - mówił.
Ocenił publikacje dziennikarzy, jako „nierzetelne”. Zapowiedział wnioski do sądu w tej sprawie. - Dlaczego ci sami dziennikarze nie zainteresowali się sprawą posła Maksymowicza. Czyżby dlatego, że pan prof. Maksymowicz przeszedł na stronę opozycyjną? - pytał retorycznie wiceminister.
Dowodem na czyste intencje Mejzy miała być opowieść jego przyjaciela, Tomasza Guzowskiego. Opowiadał on o tym, jak diagnozowano u niego adrenoleukodystrofię i adrenomieloneuropatię. Guzowski podał dwie nazwy chorób, ale mówił dalej o jednej chorobie genetycznej, która wiąże się z objawami neurologicznymi m.in. z problemami w poruszaniu. Jak sam powiedział, początkowo diagnozowano go pod kątem stwardnienia rozsianego. Jednak choroba się rozwijała i Guzowski jeździ na wózku. Mimo tego, że wiedział, że jest to nieuleczalna choroba, zdecydował się na zorganizowanie zbiórki na terapię w Meksyku. Ideą tą miał zarazić Mejzę, który mu pomógł w zorganizowaniu wyjazdu. Na dowód tego, że terapie przyniosła spodziewane efekty, Guzowski wstał podczas konferencji prasowej z wózka. - Każdy zasługuje na taką pomoc, jaką ja - przekonywał chory. Podczas wypowiedzi łamał mu się głos i płakał. Nie pokazał jednak żadnej dokumentacji medycznej, nie powołał się na żadne nazwisko lekarza. Mówił jedynie o Klinice Chorób Rzadkich w Krakowie.
Przypomnijmy, że opozycja domaga się dymisji Mejzy, bo w mniemaniu polityków wiceminister wykorzystywał ciężko chorych ludzi i żerował na ich nieszczęściu.
Polecamy także:
Efekty polskiej strategii walki z pandemią na tle krajów OECD
Fundusz Medyczny - jakie będą jego dalsze losy? (wideo)
Minister zdrowia o opiece koordynowanej: To przystanek na refleksje