Autor : Katarzyna Lisowska
2021-07-22 09:11
Władze stolicy chcą odzyskać Szpital Południowy. Ratusz podkreśla, że po kilku miesiącach rządów pełnomocnika, powołanego przez ministra zdrowia, placówka przestała być wypłacalna. Koszty działania pełnomocnika do końca roku mają przekroczyć 20 mln zł.
Prezydent Warszawy, Rafał Trzaskowski przekonuje, że skala uchybień w Szpitalu Południowym jest ogromna. Jak mówi, jeśli sytuacja się nie zmieni i rządowy pełnomocnik wprowadzony do szpitala w marcu, nie zostanie odwołany, placówka, na której budowę Warszawa wydała ok. 400 mln zł, będzie w stanie upadłości. - To skandaliczna sytuacja, która może się negatywnie odbić na życiu i zdrowiu warszawiaków. Mamy związane ręce, nie możemy pomóc - mówi Rafał Trzaskowski na spotkaniu z dziennikarzami w środę (21 lipca). Ratusz przedstawił rządowi symboliczny rachunek na 20 mln zł. Jak wyjaśnia prezydent Warszawy ta faktura to symbol tego, co stało się w Szpitalu Południowym po tym, jak został odebrany miastu.
-O błędach popełnionych przez rządowego pełnomocnika, byłą prezeskę Szpitala Solec, mówiliśmy już wielokrotnie. Interweniowaliśmy w tej sprawie u konkretnych osób i instytucji – wciąż bezskutecznie. Teraz niestety spełnia się najczarniejszy scenariusz – placówka przygotowana do leczenia pacjentów stoi pusta i z każdym dniem generuje koszty. Ostrzegaliśmy przed taką sytuacją, ale osoby za nią odpowiedzialne pozostawały głuche na nasze apele. Miasto utraciło władztwo nad szpitalem, a dokładnie nad spółką w skład której wchodzą dwa szpitale tj. szpital Solec i szpital Południowy. Minister zdrowia zawiesił wszystkie organy spółki. Tym samym nie może być mowy o tym, aby pokrywać straty spółki i np.: dokonywać dokapitalizowania spółki - wyjaśnia Renata Kaznowska, zastępca prezydenta Warszawy.
Pusty szpital generuje koszty
W szpitalu przewidziano miejsca na 300 łóżek dla pacjentów z koronawirusem. Mimo to, większość z nich wciąż stoi pusta – od wielu tygodni liczba pacjentów w placówce nie przekracza 20 osób, w ubiegłym tygodniu było to jedynie 7 chorych. W szczycie swojej wydolności placówka przyjęła 150 osób – wykorzystano więc tylko 50 proc. potencjału szpitala.
Obecne zadłużenie placówki utrudnia jej bieżące funkcjonowanie. Brak funduszy może mieć negatywny wpływ na dostawy leków czy wyrobów medycznych, a także na zdolność do wypłacania wynagrodzeń zatrudnionemu tam personelowi medycznemu. Ewentualne braki kadrowe przełożą się natomiast na ograniczanie dostępności i jakości świadczeń zdrowotnych w stolicy. – Z informacji z różnych źródeł wiemy, że zadania związane ze zwalczaniem koronawirusa w Szpitalu Południowym nie są należycie realizowane. Otrzymywaliśmy szereg skarg zarówno od pacjentów, jak i od personelu zatrudnionego w placówce. W obecnej sytuacji szpital nie jest przygotowany na nadejście kolejnej fali epidemii.– podkreśla Renata Kaznowska.
Szpital Południowy zaraz po uruchomieniu stał się szpitalem tymczasowym, przeznaczonym dla pacjentów z koronawirusem. Do zarządzania placówką, decyzją ministra zdrowia, wyznaczono rządowego pełnomocnika. Warszawa od samego początku odwoływała się od tej decyzji. W maju, kiedy pandemia ustępowała, miasto wnioskowało u ministra oraz u prezesa Narodowego Funduszu Zdrowia o oddanie placówki i pozwolenie na uruchomienie oddziału rehabilitacji pocovidowej. Celem było również rozpoczęcie przenoszenia oddziałów ze szpitala Solec, który wymaga kapitalnego remontu.
Ratusz przekazuje, że w tym miesiącu skierowano kolejne pisma, tym razem adresowane do premiera, ministra i do wojewody mazowieckiego. Władze stolicy domagają się pilnej interwencji i zwrócenia placówki miastu. Szpital wymaga doposażenia i uruchomienia oddziałów specjalistycznych (m.in. chirurgii ogólnej, kardiologii i chorób wewnętrznych oraz ginekologii i położnictwa).
Czytaj też:
PAN apeluje by w szkołach przebywał tylko zaszczepiony personel