Autor : Aleksandra Kurowska
2022-04-18 20:06
Od lipca znów wzrosną najniższe płace medyków i personelu pomocniczego. W konsultacjach jest rządowy projekt z nowymi stawkami, na które w zeszłym roku zgodzili się partnerzy z Rady Dialogu Społecznego. Ale ten poziom wynagrodzeń nie satysfakcjonuje większości związków zawodowych reprezentujących poszczególne grupy pracowników szpitali i przychodni. Lekarze z Porozumienia Rezydentów opublikowali swoje kontrpropozycje dotyczące wynagrodzenia. Jakie są ich oczekiwania względem zarobków?
Na początku kwietnia do konsultacji trafił projekt zmiany ustawy o minimalnym wynagrodzeniu w placówkach medycznych, w którym ujęte są m.in. najniższe płace dla lekarzy, ratowników, pielęgniarek, położnych, fizjoterapeutów, diagnostów, farmaceutów i innych grup zawodowych zaangażowanych w leczenie chorych. Projekt zawiera tabelę z konkretnymi wyliczeniami - zarówno jako współczynnik odnoszący się do średniej płacy w gospodarce jak i kwotę brutto, poniżej której pensja nie może spać.
Zacznijmy od tego, że postulat lekarzy z Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Lekarzy znany jest od lat i na ich przestrzeni nie zmienił się. Zdaniem organizacji minimalna płaca dla lekarza specjalisty za jeden etat powinna wynosić trzykrotność przeciętnego wynagrodzenia w gospodarce.
W propozycji jaką teraz ma Porozumienie Rezydentów postulowane stawki są o wiele niższe. Zrezygnowano z postulatu, którego z roku na rok przyjąć się nie udało. Lekarze oczekują trochę więcej niż daje rząd - i co rzadko się zdarza w obywatelskich projektach czy uwagach zgłaszanych do propozycji rządowych - wyliczyli jakie będą koszty. To koło 800 mln zł. Choć w praktyce wiadomo, że rząd musiałby pieniędzy dorzucić zdecydowanie więcej, bo siatka płac uległaby też pewnie zmianie w innych pozycjach (inne grupy medyków i nie medyków tez upomniałyby się o podwyżkę - skoro lekarze dostają więcej, a właściwie i tak bez ruchu lekarzy mają oczekiwania wyższe niż rządowe propozycje).
-Należy zaznaczyć, że zaproponowane powyżej stawki nie są definitywnymi wartościami współczynników niezbędnymi do prawidłowego funkcjonowania ochrony zdrowia, a jedynie tymczasową propozycją w stosunku do najnowszej, przedstawionej przez Ministerstwo
Zdrowia, siatki płac. Jest to zdecydowanie krok w dobrym kierunku, czyli dążący do zrównania polskiej ochrony zdrowia ze standardami i wskaźnikami na poziomie europejskim - zaznaczają rezydenci.
Porozumienie Rezydentów uzasadniając swoją propozycję przeliczników stosowanych do wyliczenia najniższej płacy sięga do wydarzeń sprzed czterech lat. To właśnie nieco ponad cztery lata temu - 8 lutego 2018 r. - Minister Zdrowia (MZ) oraz reprezentacja Porozumienia Rezydentów Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Lekarzy (PR OZZL) zawarli porozumienie, w którym MZ zobowiązał się do poprawy warunków pracy w sektorze medycznym.
- Obecnie, Minister zagwarantował lekarzom specjalistom pracującym w publicznym sektorze opieki zdrowotnej pensję minimalną na poziomie 6 750,00 zł brutto, co stanowi 1,58 średniej krajowej na rok ubiegły. W nowej siatce płac pensja minimalna zaproponowana przez MZ wynosi 1,45 średniej krajowej, czyli 8 210,661 zł brutto - piszą w uzasadnieniu rezydenci.
To co trzeba dodać, a w uzasadnieniu rezydentów tego nie ma - pensja zaproponowana w 2018 r. była w wysokości 6 750 zł wtedy, gdy lekarz zadeklarował pracę w jednym miejscu.
Wyliczenia rezydentów są takie: Gdyby zastosować ten sam przelicznik co w 2018 r., który wtedy dawał specjaliście 6750 zł, to minimalna płaca wynosić powinna 8 946,79 zł brutto.
Dodatkowo gdyby zaproponować specjalistom wynagrodzenie odpowiadające podanemu współczynnikowi na rok bieżący, a nie ubiegły w oparciu o historyczne dane GUS, powinno się zwiększyć współczynnik o przewidywaną inflację. A ta przez NBP planowana jest na 10,8 proc.
Po przeliczeniu lekarze proponują więc współczynnik dla specjalisty na poziomie 1,743 średniej krajowej, co po przeliczeniu wyniesie 9 852,804 zł brutto.
I przypominają, że lekarzy specjalistów w systemie publicznej ochrony zdrowia bardzo brakuje, część odpływa do placówek komercyjnych by zarabiać lepiej. A to strata nie tylko o wymiarze krótkotrwałym, ale docelowo odbijająca się na kształceniu przyszłych specjalistów.
- Jednym z negatywnych efektów tego zjawiska jest zmniejszanie się liczebności kierowników rezydentur, co zaburza rozwój oraz ciągłość kształcenia kadr medycznych - alarmuje PR.
Rezydenci ostrzegają, że odrzucenie zaproponowanych w 2018 r. trendów wzrostu siatek płac spowoduje rezygnację tysięcy specjalistów z pracy w publicznym sektorze ochrony zdrowia przed końcem roku, na co niedawnymi dowodami i przykładami mogą być Prokocim czy Otwock (zobacz: Szpital w Otwocku - z pracy rezygnuje trzon operacyjny szpitala)
"Musicie porzucić myśl, że rządzący kiedykolwiek docenią Waszą pracę. Musicie sami wywalczyć odpowiednie wynagrodzenia" - czytamy w liście podpisanym przez Krzysztofa Bukiela przewodniczącego zarządu OZZL.
To co nie podoba się też rezydentom to wykluczenie ich z zapisów o płacach. Nie mają już osobnego mnożnika. W porozumieniu z 2018 r. mieli wpisane 4 000 zł brutto, co stanowiło 0,935 wynagrodzenia minimalnego w całej gospodarce. Mnożnik ten wzrósł w 2021 r. do 1,05, co wyniosło
5 425,846 zł brutto. Wedle nowej siatki płac, w 2022 r. ma wynieść 1,19, co przekłada się na kwotę 6 738,417 zł brutto - tak jak każdy lekarz bez specjalizacji, niezależnie czy właśnie ją robi, czy nie.
PR OZZL chce więc dopisania w tabelce rezydentów i to z podziałem wedle roku szkolenia specjalizacyjnego. W odniesieniu do płacy w gospodarce narodowej miałoby to być:
● 1,29 - lekarze do końca drugiego roku szkolenia specjalizacyjnego,
● 1,45 - lekarze powyżej drugiego roku szkolenia specjalizacyjnego.
Dodatkowo należy podkreślić, że ścieżka zawodowa lekarza nie kończy się na uzyskaniu
tytułu specjalisty. Zastosowanie jednego, wspólnego wskaźnika dla bardzo zróżnicowanej
grupy lekarzy specjalistów, jest nadmiernym uproszczeniem i nie oddaje zmiany w zakresie
podnoszenia kwalifikacji i rosnącej odpowiedzialności.
Koszty proponowanych podwyżek powinny wynieść między 795 mln a 855 mln zł brutto rocznie.
Rezydenci wskazują, że dodatkowe środki na podwyżki dla personelu medycznego mogłyby pochodzić z.... używek.
- Co ósmy nowotwór jest bezpośrednim skutkiem palenia papierosów a sam nikotynizm sprzyja rozwojowi co najmniej 16 różnych nowotworów m.in. raka płuca, piersi czy pęcherza - przypominają. - Dodatkowo, koszty leczenia powikłań chorób wywoływanych przez ekspozycję na dym tytoniowy, są wielokrotnie wyższe niż koszty leczenia chorób zasadniczych -dodają. Wskazują tez na koszty pośrednie - niezdolność do pracy czy nawet samodzielnej egzystencji i konieczność opieki ze strony innych.
Proponują by od każdej sprzedanej paczki papierosów pobierać opłatę zdrowotną w wysokości 1 zł co przyniosłoby 2 mld zł brutto rocznie. - Kwota ta dwukrotnie przewyższa pokrycie kosztów brutto proponowanych podwyżek - wylicza organizacja skupiająca młodych medyków. Sugerowana Opłata Zdrowotna przyczyni się do zmniejszenia ilości wypalanych papierosów, co pociągnie za sobą spadek wydatków przeznaczanych na leczenie pośrednich i bezpośrednich powikłań palenia. Jest ich zdaniem też szansa, że wyższa cena papierosów, część palaczy zniechęci do tej używki. Bazując na różnych szacunkach przypominają, że koszty nikotynizmu to 13-52 mld zł rocznie.
Zobacz także:
Najniższe wynagrodzenia - elektroradiolodzy chcą zarabiać więcej
Reforma Leczenia Uzależnień. Związkowcy oburzeni propozycjami MZ
Samorządy zawodowe spotkały się z ministrem. O czym rozmawiano?
Redaktor naczelna, od ponad 20 lat pracuje w mediach. Była redaktor naczelna Polityki Zdrowotnej, redaktor m.in. w Rzeczpospolitej, Dzienniku Gazecie Prawnej. Laureatka branżowych nagród dla dziennikarzy i mediów medycznych oraz Polskiej Izby Ubezpieczeń. Kontakt: aleksandra.kurowska@cowzdrowiu.pl