Autor : Anna Rokicińska
2021-03-09 14:25
Dramatycznie rośnie liczba prób samobójczych wśród dzieci i młodzieży. Dziś w Senacie eksperci i politycy debatowali na ten temat. Przyczyną tych drastycznych wzrostów jest pandemia i niedofinansowanie psychiatrii dziecięcej. Zdalna nauka i zdalna praca zbierają swoje żniwo, a dostęp do pomocy psychologicznej i psychiatrycznej w dobie epidemii jest znacznie utrudniony.
O kryzysie w psychiatrii dziecięcej rozmawiano dziś w ramach wspólnego posiedzenia Parlamentarnego Zespołu ds. Dzieci, Senackiego Zespołu Zdrowie Polaków oraz Parlamentarnego Zespołu Zdrowia Psychicznego Dzieci i Młodzieży.
Co o zdrowiu psychicznym dzieci mówią dane?
Przedstawiała je Alicja Defratyka, autorka projektu ciekawe liczby.pl. Według Światowej Organizacji Zdrowia (WHO) ponad 1 mld ludzi na świecie cierpi na zaburzenia psychiczne. 800 tys. próbowało popełnić samobójstwo. Do 2030 roku depresja będzie pierwszą, najczęstszą chorobą występującą u ludzi. - To były szacunki jeszcze przed pandemią - mówiła Defratyka. W przypadku Polski 1/4 obywateli doświadcza zaburzeń psychicznych, a co 10 cierpiał na depresję. Rocznie 1,5 mln osób trafia do szpitali psychiatrycznych. - Ta liczba jest olbrzymia. Ponad dwa razy więcej osób w Unii Europejskiej ginie z powodu prób samobójczych niż w wypadkach drogowych - powiedziała. W Polsce z danych za 2019 rok wynika, że zanotowano aż 118 wypadków, których bezpośrednią przyczyną było "leżenie, siedzenie, klęczenie lub stanie na jezdni" (74 osoby zginęły). To daje nam 13 miejsce, jeśli chodzi o samobójstwa w wypadkach na tle krajów UE.
W przypadku dzieci, próby samobójcze na przestrzeni lat 2013-2020 zwiększyły się o 40 proc. Tych skutecznych zmniejszyła się o 14 proc. W 2020 roku 12 013 osób próbowało popełnić samobójstwo, 5165 osób zmarło.
Dramatyczny jest wzrost liczby prób samobójczych wśród dzieci w wieku 13-18 lat. To wzrost o 134 proc. W ubiegłym roku, w tym przedziale wiekowym popełniono o 814 prób samobójczych więcej niż we wszystkich innych kategoriach wiekowych. W tym roku w wieku 13-18 lat 106 osób popełniło samobójstwo i jedna w grupie 7-12 lat. W ubiegłym roku było to 905 prób i 46 w wieku 7-12 lat. - Ten rok jest specyficzny. Dzieci teraz siedzą w domach pod opieką rodziców - mówi Defratyka. Jeżeli porównać to z krajami UE, przeliczając na 100 tys. mieszkańców, w Polsce z w wieku 15-19 lat współczynnik samobójstw jest na poziomie 7, co daje nam 7 miejsce spośród 27 krajów. Średnia dla UE wynosi 4,2 po Francji i Niemczech.
Co z lekarzami psychiatrami?
W przeliczeniu na pacjentów, mamy najmniej lekarzy w UE - 2,4 na 100 tys. mieszkańców. Dane z Naczelnej Izby lekarskiej mówią, że mamy 4347 psychiatrów na 100 tys. mieszkańców (482 psychiatrów dzieci i młodzieży). - Te liczby nieznacznie rosną na przestrzeni ostatnich lat - powiedziała Defratyka. W Polsce jest 18,7 mln dzieci do 18 roku życia. Jeden psychiatra dziecięcy wypada na 300 dzieci. W 44 proc. szkół brakuje psychologa bądź pedagoga szkolnego.
Co z finansowaniem psychiatrii dziecięcej?
Defratyka podważa deklarację rządu odnośnie do wzrostu nakładów na psychiatrię dziecięcą. Porównała, ile od 2010 roku wydaje się na opiekę psychiatryczną w relacji do kosztów świadczeń opieki zdrowotnej. Obliczyła, że ten współczynnik w 2021 r. wynosi 3,38, a w ubiegłym roku wynosił 3,57. W latach, gdy rządziła Platforma Obywatelska (2013 i 2014 r.) wynosił 3,61 i 3,62. - Nie ma wzrostu, jeśli chodzi o nakłady. Procentowo nie widać żadnej znaczącej różnicy a nawet spadek - skomentowała Defratyka. Jej zdaniem, nawet gdyby doliczyć 220 mln zł dodatkowych środków zapowiadanych przez rząd, to łącznie nie będzie ich więcej niż w 2013 i 2014 r. W krajach zachodnich ten współczynnik wynosi średnio 6-8 proc., a minimalny powinien wynosić 5 proc.
Jakie są przyczyny takiego stanu rzeczy?
Według prof. Małgorzaty Janas-Kozik - pełnomocnik rządu ds. Reformy psychiatrii dzieci i młodzieży, główna przyczyna tych dramatycznych wzrostów liczby samobójstw i prób samobójczych wynika z pandemii. - Doba pandemii zmusza nas do wypracowania zupełnie nowej formy funkcjonowania - stwierdziła. Jej zdaniem przedefiniowaniu powinno ulec miejsce rodziny i szkoły w pandemii. Przypominała, że prawie od roku dzieci uczą się zdalnie, a rodzice pracują w znacznej części z domu. - Wszystko na tej małej powierzchni musi się zadziać - powiedziała. Według Janas-Kozik brakuje w mieszkaniach obszaru prywatności. - Dlatego musi rodzina, ale też szkoła, wypracować nowe metody - powiedziała Janas-Kozik. Przypominała, że wśród dorosłych wzrasta przemoc wobec bliskich, częściej nadużywa się alkoholu. Zaburzenia psychiczne u wielu uczennic i uczniów pogłębia długotrwała izolacja. Dzieci szukały pomocy, ale nie chciały na ten temat rozmawiać z domownikami, bo nie miały zapewnionej prywatności w kontaktach zdalnych.
W sprawie psychiatrii potrzebny jest plan popandemiczny
Prof. Janusz Heitzman, psychiatra, podkreślał, że nie tylko zdrowie psychiczne jest zaniedbywane, ale także zdrowie somatyczne, co przełoży się w przyszłości także na kondycję psychiczną młodych ludzi. - Dla nich świat ogranicza się do pandemii. Nie ma dla nich innego świata - stwierdził. To budzi dodatkowy lęk o zdrowie i kondycję ekonomiczną rodziny. - Za 20 lat będą niewydolni, będą słabsi, niepotrafiący rozwiązać naturalnych problemów, które im przyniesie życie. Co te dzieci przeżywają? Chorobę i śmierć w rodzinie - mówił. - Dla nich świat jest związany ze śmiercią i chorobą. Dziecko nie ma szans na indywidualizowanie się - tłumaczył. Dodatkowy czynnik to hejt w internecie, lęk przed nieobecnością w sieci, uzależnienie od mobilnego kontaktu i problem równego dostępu do komunikatorów internetowych. Zanika też wsparcie rówieśnicze. - Będzie więcej rozwodów - przestrzegał Heitzman, co spowoduje zjawiska alienacji rodzicielskiej. Wspominał o zaniku aktywności fizycznej, zmianie nawyków żywieniowych. - Będziemy mieli epidemię otyłości, wad postawy, wad wzroku - diagnozował.
Jego zdaniem, konieczne jest opracowanie narodowego planu pomocy dzieciom z problemami psychicznymi po pandemii. W ramach tego programu powinno się odchudzić podstawy programowe w szkole, które nawet w dobie normalnego nauczania były przepełnione. - Potrzebne jest wyrównywanie deficytów, warsztatów edukacyjnych - stwierdził. Szkolenia są też potrzebne dla kadry pedagogów i psychologów. - Nie czas żałować róż, gdy płoną lasy - powiedział. - To nie dzieci mają szukać pomocy, ale to pedagodzy mają aktywnie wyszukiwać podopiecznych - dodał. Mówił, że te dzieci będą gorzej wykształcone, emocjonalnie rozchwianie. Jego zdaniem, to państwo powinno wziąć na siebie pewne zadania. Szkoły powinny zostać wzmocnione kadrą psychologiczną i programami psychologicznymi. Powinna się poprawić dostępność do telefonów zaufania. Według niego, aby to nastąpiło, należy podwoić nakłady na psychiatrię dziecięcą. Pomocne mogłyby się okazać popandemiczne kolonie dla dzieci z trudnościami, obozy czy zielone szkoły. - Pandemia się nie skończy za rok. Konsekwencje tego będą wielopokoleniowe - przyznał.
Polecamy także:
Szwecja - protest zwolenników teorii spiskowych
Porozumienie na rzecz e-zdrowia i opieki farmaceutycznej
Wykonano 4 mln szczepień, dziś blisko 10 tys. zakażeń
Bez obostrzeń bylibyśm drugą Portugalią, z nawet 60 tys. zakażonych