Autor : Anna Gumułka
2023-08-18 07:19
Czy w Polsce zmienia się podejście do leczenia bólu, jakie są jego najczęstsze przyczyny i czyj ból bywa najczęściej lekceważony - o tym rozmawiamy z dr Magdaleną Kocot-Kępską z Zakładu Badania i Leczenia Bólu Katedry Anestezjologii i Intensywnej Terapii Collegium Medicum Uniwersytetu Jagiellońskiego, prezeską Polskiego Towarzystwa Badania Bólu i członkinią zarządu European Pain Federation EFIC.
Ostatnie problemy w gabinetach lekarskich i hospicjach z powodu całkowitego braku możliwości przepisywania recept na leki psychotropowe - w tym silne przeciwbólowe, stosowane w chorobach nowotworowych - spowodowały, że powrócił także temat leczenia bólu w Polsce. Ekspertka podkreśla, że poradni leczenia bólu jest po prostu za mało i świadczenia w poradni leczenia bólu są bardzo nisko wyceniane przez NFZ. Ponadto ból, szczególnie porodowy, w Polsce się lekceważy, a zużycie opioidów jest w Polsce pięć razy mniejsze, niż średnia w Unii Europejskiej.
Anna Gumułka, CowZdrowiu.pl: Jesteśmy u progu nowych rozwiązań systemowych, jeśli chodzi o leczenie bólu w Polsce - wchodzi właśnie w życie rozporządzenie Ministra Zdrowia z 6 lutego 2023 r. w sprawie standardu organizacyjnego leczenia bólu w warunkach ambulatoryjnych. Walka z bólem wpisuje się w reformę opieki koordynowanej w POZ, leczenie bólu ma być w szerszym zakresie realizowane właśnie przez lekarzy rodzinnych. Czy to właściwy kierunek?
Dr Magdalena Kocot-Kępska: Tak, nie mam co do tego wątpliwości. To rozporządzenie jest też następstwem nowelizacji ustawy o prawach pacjenta z 2017 r., gdzie jest wyraźnie zapisane, że każdy pacjent ma prawo do leczenia bólu. Wcześniej miał prawo się tego domagać tylko chory w fazie terminalnej choroby. Te zmiany to elementy pewnego procesu, nad którym jako Polskie Towarzystwo Badania Bólu pracujemy od wielu lat. To praca u podstaw. Musimy jednak zmieniać myślenie o pacjentach z bólem, zwłaszcza u lekarzy starszego pokolenia, którzy nie mieli jeszcze na studiach zajęć z zakresu medycyny bólu, która dopiero wchodzi na uczelnie.
Dawniej ból traktowano jako typowy objaw choroby. Uważano, że jeśli wyleczymy chorobę będącą przyczyną bólu, to on zniknie. Teraz wiemy już, że to nieprawda, bo bywa np. tak, że przyczyny już nie ma, bo choremu wszczepiono endoprotezę stawu biodrowego, a jego nadal to biodro boli. To wynika z patofizjologii bólu - mózg chorego w pewien sposób „nauczył się”, że to miejsce boli. Ból nie jest więc tylko objawem, ale może być chorobą samą w sobie, którą powinniśmy leczyć, jak każdą inną.
- Jak popularyzować wiedzę o nowoczesnym leczeniu bólu wśród lekarzy?
Ta edukacja jest ogromnym wyzwaniem. Na Uniwersytecie Jagiellońskim od 2007 r. prowadzimy studia podyplomowe z zakresu medycyny bólu o unikalnym programie. Ukończyło je już 1200-1300 lekarzy różnych specjalności. Na szczęście ta dziedzina cieszy się dużym zainteresowaniem, widzę u lekarzy chęć zdobywania wiedzy. Są też szkolenia, np. za dwa tygodnie odbędzie się szkolenie współorganizowane przez nasze towarzystwo i Naczelną Izbę Lekarską na temat leczenia ostrego i przewlekłego bólu. Jego program pokrywa się z tym, co współczesny student medycyny powinien wiedzieć o leczeniu bólu po skończeniu studiów. A lekarz pracujący w przychodni POZ powinien umieć wdrożyć leczenie pierwszego, drugiego wyboru i dopiero jeśli to nie pomaga choremu, skierować go do poradni leczenia bólu. Nie może być tak, że choremu z bólem lekarz rodzinny zleci tylko jakiś prosty środek przeciwbólowy i jeśli on nie zadziała, wysyła pacjenta do specjalisty. Poradni leczenia bólu jest po prostu za mało. Pacjent potem czeka na tę wizytę - tygodnie, czasem miesiące - i cierpi. Trafia w końcu do specjalisty, kiedy ból jest już utrwalony.
- Z czego, w Pani ocenie, wynikają kolejki do poradni leczenia bólu?
Oczywiście z rosnącej liczby pacjentów, bo żyjemy coraz dłużej i populacja osób starszych jest coraz większa, a to właśnie w tej grupie wiele osób zmaga się z bólem. Z drugiej strony świadczenia w poradni leczenia bólu są bardzo nisko wyceniane przez NFZ, to są wręcz śmieszne pieniądze, stąd dyrektorzy placówek nie są zainteresowani tworzeniem poradni leczenia bólu. Te wyceny powinny być wyższe o 30-50 proc. Ja jestem lekarzem praktykiem i przyjmuję w naszej poradni wielu pacjentów. Wyliczyłam, że mój szpital płaci mi za każdego po 10 zł. Może powinnam przyjmować mniej pacjentów…
Polecamy także:
Kolejki do lekarzy są tym, co najbardziej niepokoi pacjentów
Kolejki do lekarzy znowu dłuższe. Raport Fundacji WHC
- A jakie są możliwości leczenia? Czy każdemu pacjentowi z bólem można pomóc?
- Prawie każdemu. Co do farmakoterapii, to niestety nie mamy nowych leków, które zrewolucjonizowałyby leczenie. Co więcej, nie zanosi się na to, żeby wkrótce wynaleziono nowe, bezpieczne leki, które nie dawałyby skutków ubocznych. Ja wiążę duże nadzieje z technikami neuromodulacji, takimi jak przezskórna stymulacja nerwów, stymulacja przezczaszkowa, wykorzystanie pola magnetycznego, a nawet wirtualnej rzeczywistości w celu poprawy możliwości naszego własnego organizmu w walce z bólem, bo mamy takie naturalne umiejętności. Pomóc może też psychoterapia, zwłaszcza w leczeniu bólów pierwotnych, tj. bez uchwytnej przyczyny, a także hipnoterapia, biofeedback oraz aktywność fizyczna. Miałam ostatnio pacjenta, który przyszedł bardzo zadowolony i mówi: od miesiąca ćwiczę i nie bolą mnie już plecy. Niestety, z mojej praktyki klinicznej wynika, że pacjenci rzadko chcą się osobiście angażować w swój proces leczenia. Chcieliby dostać tabletkę, która zniesie ból, bo tak jest najprościej.
Dla bardzo niewielkiej grupy bardzo cierpiących pacjentów jedynym rozwiązaniem może być np. wszczepianie pomp podających leki dokanałowo.
- Wydaje się jednak, że zmaganie się z bólem to taka polska specyfika, wynikająca z uwarunkowań kulturowych, w końcu powszechnie czcimy męczenników. Niedawny raport NFZ na temat porodów pokazał, że znieczulenie do porodu siłami natury dostaje w Polsce zaledwie 14 proc. kobiet, tymczasem w krajach skandynawskich to powyżej 50 proc. Nawet znieczulenie u dentysty bywa przedmiotem dyskusji w gabinecie.
- Jeśli chodzi o porody, to tu niestety główną barierą jest brak anestezjologów, jest to specjalizacja na tyle deficytowa, że ich obecność przy każdym porodzie jest niewykonalna. Patrząc jednak z kulturowego punktu widzenia, ból porodowy rzeczywiście się w Polsce lekceważy, jak zresztą w ogóle ból u kobiet, a większość pacjentów poradni leczenia bólu to właśnie kobiety. Jest takie podejście, że kobieta narzeka na ból, bo jest znerwicowana, że może przesadza, radzi się jej: odpocznij, to przestanie cię boleć.
- Jakie są najczęstsze przyczyny przewlekłego bólu?
Choroby układu mięśniowo-szkieletowego - z tym przychodzi 80 proc. chorych. Bardzo częsty jest ból krzyża, karku, stawów. W drugiej kolejności to bóle głowy - napięciowe i migreny, wreszcie bóle neuropatyczne, wynikające np. z przechorowania półpaśca, neuralgie, neuropatie cukrzycowe.
- A chorzy na nowotwory?
- Jest ich relatywnie niewielu. Tu rozwiązaniem są leki opioidowe i nie powinno być przed ich stosowaniem w takiej sytuacji żadnych obaw. Nie ma co obawiać się uzależnienia, kiedy człowiek umiera na raka i cierpi. Tymczasem zużycie opioidów jest w Polsce pięć razy mniejsze, niż średnia w Unii Europejskiej. To potwierdza, że obawiamy się tych leków, ale też wskazuje, że prawdopodobnie nie leczymy bólu u chorych onkologicznie wystarczająco skutecznie.
- Kiedy ból powinien nas skłonić do pójścia do lekarza?
- Z krótkotrwałym bólem radzimy sobie zwykle sami. Jeśli leczenie trwa 2-3 dni i jest skuteczne, to nie ma problemu. Jeśli jednak ból się przedłuża, wyłącza nas z jakichś zakresów życia, jeśli regularnie boli nas coś dłużej niż siedem dni w miesiącu, to należy bezwzględnie iść do lekarza.
Polecamy także:
Leczenie bólu na poziomie POZ zmniejszy kolejki do specjalistów?
Medyczna marihuana wykorzystywana dla uniknięcia odpowiedzialności?
Recepty na leki psychotropowe: mamy wyjaśnienia resortu zdrowia
Dziennikarka z blisko 25-letnim doświadczeniem. W latach 1999-2022 w PAP relacjonowała wydarzenia na Śląsku i w kraju, specjalizując się w tematyce zdrowotnej, społecznej, naukowej i kulturalnej. W 2004 była korespondentką PAP w Londynie. Kontakt: anna.gumulka@cowzdrowiu.pl