Autor : Anna Rokicińska
2022-01-28 09:08
Serialu pt. „ustawa antycovidowa” ciąg dalszy. Zgodnie z wczorajszą zapowiedzią wiceministra zdrowia Waldemara Kraski, pojawił się poselski projekt ustawy, który miał wyposażać pracodawców w narzędzia do walki z COVID-19, jednak w przeciwieństwie do tej zapowiedzi, projekt nie był procedowany podczas zakończonego wczoraj posiedzenia Sejmu. Na razie projekt otrzymał numer druku sejmowego. Co jest w projekcie i czy rzeczywiście są to realne narzędzia do walki z epidemią?
Przypomnijmy: w sprawie tego projektu indolencja rządu jest zadziwiająca.
W wakacje minister zdrowia Adam Niedzielski zapowiedział, że taki projekt rządowy powstanie. Mijały miesiące, a w porządku prac Sejmu nadal po projekcie nie było ani śladu. W październiku, gdy na sile przybierała IV fala poseł Prawa i Sprawiedliwości Czesław Hoc ogłosił, że w tej sprawie jest poselski projekt ustawy.
Potem okazało się, że jest problem, by zebrać pod nim podpisy. Gdy to się wreszcie udało i projektowaną regulacją miała się zająć Komisja Zdrowia, posłowie sympatyzujący z antyszczepionkowcami blokowali pracę Komisji. W końcu udało jej się uchwalić, że potrzebne jest wysłuchanie publiczne. Komisja Zdrowia stała się podczas niego trybuną dla przeciwników szczepień. Dalsze prace ustały.
Projekt miał trafić pod obrady Sejmu na tym posiedzeniu. Jednak na spotkaniu partii politycznych z premierem padłą deklaracja, że projekt będzie i rząd się tym zajmie.
Następnie w wywiadzie radiowym poseł PiS Bolesław Piecha i wiceprzewodniczący Komisji Zdrowia mówił o jego założeniach. - Projekt ten mówi o tym, żeby zastąpić to, co jest okazywaniem certyfikatów, testem - przekazał. - Test będzie musiał wykonywać pracownik, nieobowiązkowo oczywiście, a pracodawca go sprawdzić, ale jeżeli tego testu ktoś nie wykona, a w zakładzie pracy ten, który ma ten test ujemny, zarazi się, no to niestety pracodawca i jego pracownicy będą ponosić konsekwencje tego, że pracownik ten, który uczestniczy w jakimś życiu edukacyjnym itd. zakaził się w szkole, zakaził w zakładzie pracy. Będzie musiał po prostu zapłacić odszkodowanie - mówił. Wiceminister Kraska mówił wczoraj z trybuny sejmowej, że „będzie to projekt poselski i prawdopodobnie dziś będzie procedowany”. Druga część zdania rozjechała się z rzeczywistością.
Właściwie cały projekt dotyczy testowania. Jak czytamy w uzasadnieniu, "celem projektu ustawy jest wprowadzenie rozwiązań umożliwiających pracownikom nieodpłatne wykonywanie testów diagnostycznych w kierunku SARS-CoV-2, jak również pozwalających pracodawcom żądać od pracowników oraz osób wykonujących na rzecz pracodawcy pracę na podstawie umów cywilnoprawnych podawania informacji o posiadaniu negatywnego wyniku testu diagnostycznego w kierunku SARS-CoV-2. Konieczność wprowadzenia takich rozwiązań jest podyktowana potrzebą upowszechnienia wykonywania testów diagnostycznych, będących skutecznym narzędziem służącym zapobieganiu rozprzestrzeniania się wirusa SARS-CoV-2” - pisze legislator.
Projektodawcy chcą, by testowali się wszyscy, także osoby w pełni zaszczepione z aktualnym certyfikatem covidowym. „Zaznaczyć należy, że szczepienia ochronne przeciwko COVID-19 niewątpliwie znacznie ograniczają ryzyko zachorowania na COVID-19, a w przypadku zachorowania łagodzą przebieg choroby, jednak nie pozwalają całkowicie wyeliminować rozprzestrzeniania się wirusa SARS-CoV-2. Z tego względu konieczne jest wprowadzenie również innych instrumentów hamujących transmisję wirusa SARS-CoV-2. Kierując się tym założeniem, w projekcie ustawy nie przewidziano odmiennych regulacji dotyczących wykonywania testów diagnostycznych w kierunku SARS-CoV-2 dla osób, które przebyły infekcję wirusem SARS-CoV-2, osób, które poddały się szczepieniom ochronnym przeciwko COVID-19 oraz osób niezaszczepionych” - czytamy w uzasadnieniu.
Projektodawcy zakładają, że wystarczy przetestowanie pracowników, ale tylko raz w tygodniu. To nie jest zgodne z aktualną wiedzą medyczną czy rozsądkiem, bo co z tego, że przetestujemy się w poniedziałek, skoro we wtorek możemy się zarazić. „Nieodpłatny test pracownik będzie mógł wykonać zasadniczo raz w tygodniu. Jednocześnie w celu elastycznego reagowania na zmieniającą się sytuację epidemiczną na terytorium Rzeczypospolitej Polskiej oraz dostępność testów diagnostycznych w kierunku SARS-CoV-2, w projekcie ustawy przewidziano możliwość zmiany ww. częstotliwości wykonania testu. W razie zaistnienia takiej potrzeby minister właściwy do spraw zdrowia będzie uprawniony do określenia, w drodze rozporządzenia, liczby nieodpłatnych testów, które będą mogły zostać przeprowadzone w określonym przedziale czasowym. Tym samym będzie on miał możliwość zarówno zwiększenia, jak i zmniejszenia częstotliwości wykonywania nieodpłatnych testów diagnostycznych” - uzasadniają autorzy.
Przyjęto zasadę, że za testy zapłaci budżet państwa z części pieniędzy przeznaczonych w Funduszu Przeciwdziałania COVID-19.
Projekt ustawy stwarza podstawę do żądania przez pracodawcę od pracownika podania informacji o posiadaniu negatywnego wyniku testu diagnostycznego w kierunku SARS-CoV-2. Podania tej informacji pracodawca będzie mógł wymagać w wyznaczonym terminie, nie częściej jednak niż raz w tygodniu. „W przypadku gdy pracownik nie przekaże pracodawcy informacji o posiadaniu negatywnego wyniku testu diagnostycznego w kierunku SARS-CoV-2, będzie on traktowany jak osoba, która nie poddała się testowi diagnostycznemu w kierunku SARS-CoV-2 wykonanemu nie wcześniej niż 48 godzin przed jego okazaniem. Projekt ustawy zakłada, że pracownik, który nie poddał się testowi diagnostycznemu w kierunku SARS-CoV-2, nadal będzie świadczył u pracodawcy pracę na dotychczasowych zasadach (nie będzie z tego względu delegowany do wykonywania pracy poza stałe miejsce pracy bądź wykonywania pracy innego rodzaju), jednak w przewidzianych w projekcie ustawy sytuacjach będzie mógł zostać zobowiązany do zapłaty świadczenia odszkodowawczego z tytułu zakażenia wirusem SARS-CoV-2” - czytamy w uzasadnieniu.
Z wnioskiem o wszczęcie postępowania odszkodowawczego z tytułu zakażenia wirusem SARS-CoV-2 przysługującego od pracownika, który nie poddał się testowi diagnostycznemu w kierunku SARS-CoV-2, będzie mógł wystąpić pracownik, u którego zostało potwierdzone zakażenie SARS-CoV-2, który ma uzasadnione podejrzenie, że do zakażenia doszło w zakładzie pracy lub innym miejscu wyznaczonym do wykonywania pracy.
Pracownik zakażony będzie miał na to 2 miesiące od dnia zakończenia izolacji, izolacji w warunkach domowych albo hospitalizacji z powodu COVID-19. We wniosku będzie wskazywał okoliczności uzasadniające, że zakażenie nastąpiło w zakładzie pracy lub innym miejscu wyznaczonym do wykonywania pracy oraz osoby, z którymi miał kontakt w tym zakładzie pracy lub miejscu w okresie poprzedzającym zakażenie, nie dłuższym niż 7 dni. „W terminie 7 dni od dnia otrzymania wniosku pracownika, pracodawca zobligowany będzie do zweryfikowania, czy wśród pracowników, z którymi miał kontakt pracownik zakażony wirusem SARS-CoV-2, znajdują się osoby, które nie poddały się testowi diagnostycznemu w kierunku SARS-CoV-2” - czytamy w uzasadnieniu. Czy to jednak wystarczy by uznać, ze właśnie od takiej osoby pracownik się zakaził? Budzi to wielkie wątpliwości.
„W przypadku potwierdzenia przez pracodawcę tej okoliczności pracodawca niezwłocznie, nie później niż w terminie 3 dni, przekaże wniosek pracownika zakażonego wirusem SARS-CoV-2 do wojewody właściwego ze względu na miejsce wyznaczone do wykonywania pracy wraz z listą pracowników, którzy nie poddali się testowi diagnostycznemu w kierunku SARS-CoV-2, a zostali wskazani przez pracownika zakażonego wirusem SARS-CoV-2 jako osoby, z którymi miał on kontakt” - uzasadniają projektodawcy.
Na podstawie tego wniosku wojewoda będzie wszczynał postępowanie w przedmiocie odszkodowania z tytułu zakażenia. „Przyznanie świadczenia odszkodowawczego z tytułu zakażenia wirusem SARS-CoV-2 będzie następowało w drodze decyzji, od której stronom, tj. wnioskodawcy oraz pracownikowi obowiązanemu do uiszczenia świadczenia odszkodowawczego z tytułu zakażenia wirusem SARS-CoV-2, przysługiwał będzie wniosek o ponowne rozpatrzenie sprawy oraz prawo do wystąpienia ze skargą do sądu administracyjnego” - czytamy w uzasadnieniu. Przed sądem będzie trudno udowodnić od kogo dany pracownik rzeczywiście się zakaził, bo co w sytuacji, gdy np., dwóch współpracowników nie miało wykonanego testu? Rodzi to wiele wątpliwości i kontrowersji.
„Wysokość świadczenia odszkodowawczego z tytułu zakażenia wirusem SARS-CoV-2 wynosić będzie równowartość 5-krotności minimalnego wynagrodzenia za pracę określonego w przepisach wydanych na podstawie art. 2 ust. 5 ustawy z dnia 10 października 2002 r. o minimalnym wynagrodzeniu za pracę (Dz. U. z 2020 r. poz. 2207), obowiązującego w dniu złożenia przez pracownika wniosku do pracodawcy. W przypadku dwóch lub większej liczby pracowników obowiązanych do uiszczenia świadczenia odszkodowawczego z tytułu zakażenia wirusem SARS-CoV-2, będą oni partycypować w zapłacie tego świadczenia w częściach równych” - uzasadniają projektodawcy.
Jak wiadomo, część pracodawców może nie chcieć weryfikować wyników testów u swoich pracowników. Wtedy zakażony pracownik będzie sam mógł wystąpić z wnioskiem o odszkodowanie do wojewody właściwego ze względu na miejsce wyznaczone do wykonywania pracy z wnioskiem o wszczęcie postępowania w przedmiocie świadczenia odszkodowawczego z tytułu zakażenia wirusem SARS-CoV-2 przysługującego od pracodawcy.
Projekt ustawy przewiduje bowiem możliwość dochodzenia przez pracodawcę, który skorzystał z możliwości żądania od pracownika podania informacji o posiadaniu negatywnego wyniku testu diagnostycznego w kierunku SARS-CoV-2, świadczenia odszkodowawczego z tytułu zakażenia wirusem SARS-CoV-2 przysługującego od pracownika, który nie poddał się testowi diagnostycznemu w kierunku SARS-CoV-2. „O świadczenie takie pracodawca będzie mógł się ubiegać w przypadku gdy u pracowników, którzy mieli kontakt z pracownikiem, który nie poddał się temu testowi, stwierdzono zakażenie wirusem SARS-CoV-2, na skutek którego prowadzenie działalności przez pracodawcę zostało istotnie utrudnione” - czytamy w uzasadnieniu.
Zarządzający instytucjami publicznymi nie będą mogli zdecydować, czy chcą sprawdzać testy swoich pracowników. Będą mieli taki obowiązek. Projekt przewiduje możliwości nałożenia przez Prezesa Rady Ministrów, ministra, kierownika urzędu administracji publicznej, kierującego jednostką organizacyjną realizującą zadania publiczne oraz organ prowadzący szkołę lub placówkę w okresie obowiązywania stanu zagrożenia epidemicznego albo stanu epidemii, ogłoszonego z powodu COVID-19, na jednostki podległe lub nadzorowane oraz szkoły lub placówki, obowiązku żądania przez te jednostki od pracownika podania informacji o posiadaniu negatywnego wyniku testu diagnostycznego w kierunku SARS-CoV-2; przepis ten znajdzie odpowiednie zastosowanie także do podmiotu uprawnionego do wykonywania praw z akcji należących do Skarbu Państwa.
Chodzi o wykreowanie, spośród wszystkich służb zaangażowanych w ochronę porządku publicznego, kategorii podstawowych służb zobowiązanych do zwalczania wirusa SARS-CoV-2. Które to będą służby? Dowiemy się z rozporządzenia. Jego projektu brak.
„Służby te będą obowiązane do wzmożenia czynności mających na celu ochronę porządku publicznego i zdrowia publicznego, związanych z przeciwdziałaniem rozprzestrzenianiu się wirusa SARS-CoV-2, w tym do przeprowadzania w miejscach ogólnodostępnych regularnych i rutynowych kontroli w zakresie przestrzegania zakazów, nakazów, ograniczeń lub obowiązków określonych w przepisach o zapobieganiu oraz zwalczaniu zakażeń i chorób zakaźnych u ludzi, wydanych w związku z epidemią COVID-19. Rada Ministrów określi wykaz podstawowych służb zobowiązanych do zwalczania wirusa SARS-CoV-2, w drodze rozporządzenia” - piszą projektodawcy. Autorzy wymieniają w uzasadnieniu policję, straż gminną, żandarmerię wojskową, Państwową Straż Pożarną oraz Straż Graniczną. Rady Ministrów może ale nie musi określić standardy takich kontroli, w tym częstotliwości kontroli przeprowadzanych w miejscach ogólnodostępnych, z uwzględnieniem typu obiektów, budynków lub miejsc oraz szczegółowego sposobu kontroli przeprowadzanych przez funkcjonariuszy podstawowych służb zobowiązanych do zwalczania wirusa SARS-CoV-2, biorąc pod uwagę drogi szerzenia się wirusa SARS-CoV-2 oraz bieżące prognozy rozwoju sytuacji epidemicznej na terytorium Rzeczypospolitej Polskiej.
Projekt w art. 11 proponuje się wprowadzenie typu czynu zabronionego będącego wykroczeniem. Jest to lex specialis względem rozwiązań zawartych w art. 54 oraz art. 116 ustawy z dnia 20 maja 1971 r. - Kodeks wykroczeń, który będzie stosowany jedynie w okresie obowiązywania stanu zagrożenia epidemicznego lub stanu epidemii, w odniesieniu do naruszenia zakazów, nakazów, ograniczeń lub obowiązków określonych w przepisach o zapobieganiu oraz zwalczaniu zakażeń i chorób zakaźnych u ludzi, wydanych w związku z epidemią COVID-19. „Zwiększona naganność tego postępowania poddana jest w ustawowym zagrożeniu sankcją w postaci grzywny do wysokości 6000 złotych, bez możliwości zastosowania pozapenalnego środka”, czyli pouczenia. „Za naruszenie wprowadzanego typu czynu zabronionego funkcjonariusz w postępowaniu mandatowym będzie mógł nałożyć grzywnę w wysokości do 2000 zł. W przypadku odmowy przyjęcia mandatu, zgodnie z zasadami ogólnymi, funkcjonariusz, który nałożył grzywnę, sporządzi wniosek o ukaranie sprawcy czynu i skieruje go do sądu, wskazując wysokość nałożonej na obwinionego grzywny. Sąd, orzekając co do kary, nie będzie mógł nałożyć grzywny niższej niż wskazana we wniosku o ukaranie” - uzasadniają projektodawcy.
Ustawa ma wejść w życie w dzień po ogłoszeniu. Nie wiadomo jednak, jak szybko projekt będzie procedowany.
Całość projektu tutaj: druk nr 1981.
Polecamy także:
"Zdrowie w rozmowie" - pacjent partnerem dla lekarza?