Autor : Agata Szczepańska
2024-04-11 19:06
Plakaty, nagranie z USG i mnóstwo wielkich słów - o życiu, zabijaniu, konstytucji i prawie do decydowania. W Sejmie zakończyła się debata o projektach dotyczących aborcji. Biorąc pod uwagę emocje, jakie wywołuje ta tematyka, można powiedzieć, że przebiegała wyjątkowo spokojnie.
Wicemarszałek Sejmu Włodzimierz Czarzasty, prowadzący obrady na początku debaty, nie ograniczył czasu ani przedstawicielom wnioskodawców, ani posłom prezentującym stanowiska klubów. W tej części głos zabierały prawie wyłącznie posłanki. Nawet Konfederacja w pierwszej kolejności wystawiła jedyną w klubie kobietę - Karinę Bosak, dopiero po niej na mównicy pojawili się jej klubowi koledzy.
Posłów było natomiast sporo w gronie zadających pytania - a do nich zapisało się ok. 90 osób. Przeciwnicy aborcji licytowali się na argumenty i liczbę dzieci. Zwolennicy prawa do wyboru, deklarowali wsparcie dla kobiet.
Więcej na temat projektów: Sejm rozpoczął prace nad projektami dotyczącymi aborcji
Drobny incydent miał miejsce już podczas prezentowania projektów. Wystąpienie Moniki Rosy (KO) zakłócił Dariusz Matecki (PiS), który obok siebie w ławie poselskiej postawił planszę ze zdjęciem 10-tygodniowego płodu, a z głośnika puszczał nagranie z USG (bicie serca). Emocjonalnie zwróciła mu uwagę wicemarszałkini Monika Wielichowska, która zabierała głos przed Moniką Rosą, upomniał go też formalnie wicemarszałek Czarzasty.
Posłowi Mateckiemu z mównicy odpowiedziała posłanka Rosa. - Panie pośle, pan nigdy nie był w ciąży, pan nie wie, co to znaczy nosić dziecko i bać się. Proszę nie wychodzić mi tutaj z jakimiś moralnymi i według pana etycznymi komentarzami. Każdy z nas będzie mógł zabrać głos w tej debacie, ale pan nigdy nie będzie wiedział, co to znaczy bać się być w ciąży w Polsce, więc proszę mi tutaj niczego nie insynuować - podkreśla. Część sali zareagowała na jej słowa oklaskami.
Później, podczas swojego wystąpienia, poseł Matecki wyszedł na mównicę z głośnikiem i plakatem, mówiąc, że tak wygląda dziecko w 10 tygodniu od poczęcia. Miał też mniejszy znaczek z takim wizerunkiem i zapowiedział, że w dniu głosowań każdy z posłów taki znaczek otrzyma - „takiego małego Jasia”. - To jest materiał edukacyjny - powiedział. - Zgadzacie się w tych ustawach, żeby takie dziecko unicestwić - dodał.
Więcej na ten temat: Aborcja: nad projektami powinna pracować komisja nadzwyczajna?
Owację na stojąco od członków swojego klubu dostała Karina Bosak, która z sejmowej mównicy przekonywała m.in., że dopuszczenie aborcji przez państwo jest zdjęciem z niego odpowiedzialności za rodzinę. - Radykalny feminizm, próbując wyrwać kobiety z rąk mężczyzn, oddaje im (mężczyznom - red.) niebywałą przysługę. Popieranie aborcji to dla nich doskonałe rozwiązanie, bo pozwala zdjąć z nich 100 proc. obowiązków i 100 proc. odpowiedzialności - mówiła.
- Stoję dzisiaj przed wami, bo cała dyskusja jest mi bliska. Jako matka trójki małych dzieci, jako kobieta, która weszła do Sejmu kilka dni przed porodem, która w tej izbie, przy was, karmiła noworodka, wiem, jakie to jest poświęcenie być matką i jak często wydaje się to być nie do pogodzenia z innymi planami życiowymi - mówiła ze łzami w oczach.
Jej klubowi koledzy nie zaskoczyli - przekonywali m.in., że aborcję po raz pierwszy umożliwił Polkom Adolf Hitler, a dopuszczenie przerywania ciąż byłoby niezgodne z konstytucją.
Paradoksalnie największe oburzenie wywołał poseł Roman Fritz z Konfederacji, ale nie tyle swoimi argumentami, co zwracaniem się do posłanek koalicji per „czcigodne niewiasty”. Z sali odpowiedziały mu okrzyki: „posłanki”.
- Panie pośle, znajduje się pan na sali posiedzeń Sejmu, a w Sejmie zasiadają posłanki - skorygowała go Monika Wielichowska, która przejęła prowadzenie obrad.
Do tej wymiany zdań nawiązała Agnieszka Wojciechowska van Heukelom (PiS). - Nie godzę się na to, że nie możemy o sobie mówić per poseł. Posłanka to we dworach łóżka ścieliła, a ja jestem posłem - odpowiedziała na uwagę wicemarszałkini Wielichowskiej.
Ta zwróciła jednak uwagę, że nie odnosiła się do słowa „poseł”, ale do określenia „niewiasta”. - Tak posłanki z Lewicy zostały nazwane przez pana posła z Konfederacji - doprecyzowała.
- Ale „niewiasta” to jest bardzo eleganckie, staropolskie określenie - nie dawała za wygraną Agnieszka Wojciechowska van Heukelom.
- Szanowna pani poseł, jeśli przeszkadza pani określenie "posłanka", to nie może pani mieć pretensji, że posłankom z Lewicy przeszkadza słowo "niewiasta" - podkreśliła Monika Wielichowska.
Więcej na ten temat: RPO o legalnej aborcji – konieczna jest interwencja legislacyjna
W kwestii aborcji podczas debaty padały argumenty przytaczane za każdym razem przy podobnych okazjach. I nie wydaje się, by któraś ze stron zdołała przekonać adwersarzy co do ich słuszności.
Hipokryzję obrońcom tradycyjnych wartości wytknęła Sylwia Bielawska (KO). - W Sejmie mamy zwiadowców cudzych sumień, niejednokrotnie obłudników i hipokrytów, bo skoro waszym drogowskazem jest tak naprawdę wiara, to żądam, żeby wszyscy rozwodnicy z PiS, PSL, Trzeciej Drogi i Konfederacji wrócili do swoich żon. I żebyście żyli zgodnie z nakazami wiary. Brzmi absurdalnie? Dlaczego wy możecie podejmować decyzję za kogoś, a nie dajecie nam kobietom, podjąć decyzji? - pytała.
Decyzję o dalszych losach projektów posłanki i posłowie podejmą w piątek podczas głosowań.
Fot. Kancelaria Sejmu
Polecamy także:
Zastępczyni redaktor naczelnej; specjalizuje się w tematach związanych z prawem medycznym i procesem legislacyjnym, szczególnie zainteresowana psychiatrią. Wcześniej dziennikarka i redaktorka w Dzienniku Gazecie Prawnej oraz Polskiej Agencji Prasowej. Kontakt: agata.szczepanska@cowzdrowiu.pl