Autor : Anna Rokicińska
2022-03-28 09:00
– To, co mnie martwi, to fakt, że koleżanki i koledzy zgadzają się na łamanie przepisów prawa – komentuje raport Najwyższej Izby Kontroli Damian Patecki, lekarz anestezjolog i ekspert Porozumienia Rezydentów. Raport NIK dotyczył sytuacji w oddziałach anestezjologii i intensywnej terapii oraz na blokach operacyjnych w województwie podkarpackim. Wynikało z niego, że w skrajnych przypadkach anestezjolodzy pracowali nieprzerwanie nawet po 288 godzin.
Przypomnijmy, że NIK zbadał ¼ wszystkich oddziałów anestezjologii i intensywnej terapii oraz na bloków operacyjnych w województwie podkarpackim. Wynikało z niego, że wymaganą liczbę specjalistów anestezjologii i intensywnej terapii (AiIT) zatrudniano jedynie w połowie z 8 badanych placówek. Izba stwierdziła, że anestezjolodzy na OAiIT i na blokach operacyjnych pracowali nawet kilka dni bez przerwy. W skrajnym przypadku, lekarz zatrudniony na kontrakcie pracował nieprzerwanie przez 288 godzin, czyli 12 dób. NIK przestrzega, że tego typu sytuacja odbija się na bezpieczeństwie pacjentów.
- To, co mnie martwi, to fakt, że koleżanki i koledzy zgadzają się na łamanie przepisów prawa – stwierdza Patecki. – W przypadku jakichkolwiek powikłań czy pozwów, jakie w naszej dziedzinie ochrony zdrowia się zdarzają, w takim przypadku zarówno opinia biegłych, jak i opinia sądu będzie miażdżąca – dodaje. W jego ocenie, w sytuacji nieprzestrzegania tych przepisów, lekarzowi będzie się ciężko wybronić, jeśli dojdzie do jakiegoś niepożądanego zdarzenia. – Już sam fakt, że anestezjolog znieczulał na dwie sale albo był w tym samym czasie na oddziale intensywnej terapii sprawi, że w oczach sądu nie będzie traktowany jako wiarygodny. Podejrzewam, że będzie to traktowane jak przyjście do pracy pod wpływem alkoholu lub innych środków odurzających – mówi nam Patecki.
Dla naszego rozmówcy branie takich dodatkowych dyżurów czasem nie ma nic wspólnego z „dobrą wiarą”. – Czasami jest to konformizm, nieumiejętność mówienia „nie”. Część środowiska zachowuje się, jak ludzie emocjonalnie niedojrzali. Dyrektor poprosi, to oni się zgodzą, zamiast wprost powiedzieć „nie” i dodać, że przepisy tego nie dopuszczają, a standardy anestezjologiczne są inne. Na całym świecie standardy są pewnego rodzaju świętością. W Polsce tym bardziej powinny być przestrzegane, bo wprowadzono je po bardzo trudnych strajkach anestezjologicznych. Nasza anestezjologia nie spełniała żadnych norm. Dziwię się, że część koleżanek i kolegów nie szanuje tego wysiłku – komentuje Patecki.
Nasz rozmówca mówi, że powinna być przestrzegana kultura prawna, a pracownikom powinno się zapewnić dobre warunki i komfort pracy, wtedy lekarzy by nie brakowało. – Te wszystkie rzeczy bardzo u nas kuleją. To nie jest tak, że jedyną rzeczą, która sprawia, że ludzie nie chcą pracować, są pieniądze. Dużo osób nie chce pracować w określonych warunkach. Wtedy powstaje takie błędne koło. Jeśli niespełniane są warunki, ludzie rezygnują z pracy. Ci, co zostają, mają dużo gorsze. Równie dobrze moglibyśmy powiedzieć, że jest mało pilotów samolotów i niech oni latają na dwa samoloty, albo niech nie mają czasu na odpoczynek. Z jakiegoś powodu tak się nie dzieje – ocenia anestezjolog. – Stawianie w ten sposób sprawy jest niewłaściwe. Rozwiązanie problemu personelu nie jest tak skomplikowane, jakby się mogło wydawać. Żeby ludzie chcieli pracować, trzeba im zapewnić warunki pracy i komfort jej wykonywania – dodaje.
Przypomnijmy, że toczy się teraz dyskusja wokół nowelizacji Kodeksu karnego, a konkretnie art. 155 k.k. Odnosi się on do nieumyślnego spowodowania śmierci. Obecnie za nieumyślne spowodowanie śmierci kara wynosi od 3 miesięcy do 5 lat pozbawienia wolności. Nowelizacja natomiast przewiduje, że czyn ten będzie zagrożony od 6 miesięcy do 8 lat więzienia. Nowelizacji sprzeciwia się m.in. Ogólnopolski Związek Zawodowy Lekarzy.
Patecki twierdzi, że takie zmiany prawne mają bardzo duże znaczenie. – Przepisy to jest jedna sprawa, a druga to klimat wokół nich i wokół wykonywania tego zawodu. To jest jedna z przyczyn, dla których polscy anestezjolodzy pracują na zachodzie – ocenia.
Patecki dość ostro podchodzi do pracy na dwóch salach i w warunkach, które nie powinny mieć miejsca. Dlaczego? Anestezjolodzy bardzo młodo umierają. – Ta alternatywa, że anestezjolog powinien pracować na dwóch salach i na osiem rąk, jak ośmiornica, jest fałszywa. Anestezjologia na całym świecie jest najbardziej obciążającą specjalizacją. Anestezjolodzy żyją najkrócej, mają największy odsetek wypalenia zawodowego, depresji i uzależnień. Jednym z czynników, który się do tego stanu rzeczy bardzo mocno przyczynia, to są właśnie warunki pracy. Sukcesywnie, co jakiś czas słyszymy o zgonach młodych anestezjologów i w tym rzecz – mówi nam lekarz. – Nie da się cały czas funkcjonować w taki sposób, w jaki robią to koledzy i koleżanki na Podkarpaciu. Jednego dnia znieczuli się jednego, bądź dwóch pacjentów dziennie, ale następnego dnia zabraknie anestezjologa – stwierdza. Przypomina, że Porozumienie Rezydentów postuluje o prawdziwy system no fault, przestrzeganie standardów anestezjologicznych i podniesienie płac. – O anestezjologów konkuruje się na całym świecie tak, jak o programistów – stwierdza.
Polecamy także:
A. Matyja o Instytucie Ekspertyz Medycznych: trudno to komentować
Anestezjologia/intensywna terapia: szerzej dopuszczą medyków spoza UE
Jestem lekarzem, jestem człowiekiem - kampania samorządu lekarskiego